Previous
Next
Previous
Next
Previous
Next

138 lat temu urodził się w Dębicy Rudolf Reder, jeden z dwóch więźniów, którzy przeżyli obóz zagłady w Bełżcu.

Rufolf Reder, fot. wikipedia.pl

4 kwietnia 1881 roku w Dębicy urodził się Rudolf Reder alias Roman Robak. Był on jednym z dwóch więźniów (drugim był Chaim Hirszman), którzy przeżyli obóz zagłady w Bełżcu. W obozie w Bełżcu zamordowanych zostało ponad 450 tys. osób. W 1946 roku ukazała się wstrząsająca relacja Redera z obozu zagłady pt. „Bełżec” opublikowana staraniem Wojewódzkiej Żydowskiej Komisji Historycznej w Krakowie. Reder po wojnie wyemigrował z Polski i zmarł w zapomnieniu w Toronto w 1968 roku.

„Rudolf Reder urodził się w Dębicy w zasymilowanej lub ulegającej asymilacji rodzinie żydowskiej. Był synem Hermana i Fryderyki z d. Jortner. Uczęszczał do dębickiego gimnazjum. Razem z braćmi Maksem i Jacobem wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Pracował w zakładach chemicznych w Chicago, gdzie stał się dyplomowanym specjalistą w zakresie produkcji mydła. W 1919 roku powrócił do odrodzonej Polski i zamieszkał we Lwowie, gdzie założył fabrykę mydła.
Ożenił się z Fajgą Felsenfeld. Ze związku tego narodziło się troje dzieci: syn Bronisław (ur. 1907) oraz córki Zofia i Maria (ur. 1919).
Po wybuchu II wojny światowej pozostał we Lwowie. Gdy miasto znalazło się pod sowiecką okupacją, należąca doń fabryka mydła najprawdopodobniej została znacjonalizowana. W czerwcu 1941 roku, po rozpoczęciu wojny niemiecko-sowieckiej, Lwów znalazł się pod niemiecką okupacją. Kilka miesięcy później Reder wraz z pozostałymi lwowskimi Żydami został zamknięty w getcie.
10 sierpnia 1942 roku we Lwowie rozpoczęła się tzw. wielka akcja. W ciągu niespełna dwóch tygodni Niemcy i ich ukraińscy kolaboranci zamordowali blisko 2 tys. Żydów, a kolejnych 38–40 tys. wywieźli do obozu zagłady w Bełżcu. Gdy rozpoczęło się „wysiedlenie”, Reder ukrył się u znajomej ukraińskiej rodziny. Prawdopodobnie owi znajomi wydali go jednak Niemcom. Został aresztowany 16 sierpnia. Zabrano go do koszar SS na Podzamczu, a stamtąd do obozu przy ul. Janowskiej. Następnego dnia transportem ze stacji Kleparów został wywieziony do obozu w Bełżcu.
Po przybyciu do Bełżca zdołał uniknąć natychmiastowej śmierci w komorze gazowej. Prawdopodobnie przesądziła o tym jego znajomość języka niemieckiego, a także fakt, iż w czasie „selekcji” podał się za maszynistę-montera. Z transportu, w którym znajdowało się około 6,5 tys. lwowskich Żydów, oszczędzono jeszcze tylko siedmiu mężczyzn. Reder spędził w Bełżcu trzy miesiące. Pracował przede wszystkim na terenie obozu II, czyli w strefie zagłady, w której znajdowały się komory gazowe i masowe groby. Jako fachowiec zaliczał się do grona uprzywilejowanych więźniów (Hofjuden) i prawdopodobnie miał dostęp także do innych stref obozowych. Jednym z jego zadań była konserwacja silnika, którego spaliny wykorzystywano do mordowania ofiar. W ten sposób miał bezpośredni dostęp do komór gazowych i stał się naocznym świadkiem dokonywanego w Bełżcu ludobójstwa.
Nieustalonego dnia w listopadzie 1942 roku w towarzystwie kilku członków obozowej załogi został wysłany do Lwowa, aby pomóc w zakupie blachy. W pewnym momencie esesmani pozostawili go w samochodzie pod strażą wachmana Karola Trauttweina. Wykorzystując fakt, iż strażnik zasnął, Reder uciekł. Na temat swoich dalszych losów przedstawiał sprzeczne informacje. W pisemnej relacji z 1946 roku, a także w zeznaniach złożonych przed polskim sędzią śledczym, utrzymywał, że ukryła go jego wieloletnia służąca, Anastazja Hawryluch. Później twierdził natomiast, że pomocy udzieliła mu inna polska znajoma, Joanna Borkowska – przedwojenna restauratorka, która kilka lat później została jego żoną. Miała ukrywać go w schowku pod podłogą podwórzowej komórki. Sprzyjającą okolicznością miał być przy tym fakt, że Borkowska pracowała jako sprzątaczka w siedzibie lwowskiego Gestapo i mogła żywić uciekiniera mięsem wykradanym policyjnym psom. Nie sposób obecnie wyjaśnić rozbieżności w relacjach Redera. Robert Kuwałek nie wykluczał, że pomagały mu obie wyżej wymienione kobiety. Reder przetrwał w ukryciu do lipca 1944 roku, kiedy to Lwów został ponownie zajęty przez Armię Czerwoną. Był jednym z zaledwie dwóch uciekinierów z Bełżca, o których można z całą pewnością powiedzieć, że udało im się przeżyć wojnę.
Latem lub jesienią 1944 roku złożył zeznania przed sowieckim prokuratorem z Nadzwyczajnej Komisji do Spraw Badania Zbrodni Niemieckich w obwodzie lwowskim. O swoim pobycie w Bełżcu opowiedział także pisarzowi Władimirowi Bielajewowi. Prawdopodobnie mając w pamięci doświadczenia z lat 1939–1941, w kontaktach z władzami sowieckimi podawał się za robotnika. Wkrótce wraz z Borkowską opuścił Lwów i przeniósł się do Krakowa. Losy jego rodziny pozostają nieznane; prawdopodobnie Zagładę przeżyła tylko córka Zofia.
W Krakowie powrócił do swego przedwojennego fachu i otworzył niewielką fabrykę mydła. Złożył trzy relacje przed Wojewódzką Żydowską Komisją Historyczną: jedna dotyczyła pobytu w Bełżcu, druga życia w okupowanym Lwowie, trzecia stanowiła ich rozwinięcie i została później wydana drukiem. Zeznawał także jako świadek w śledztwie, które Główna Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce prowadziła w sprawie Bełżca.
Wkrótce w związku z prowadzoną przez komunistyczny reżim „bitwą o handel” stał się ofiarą szykan i represji. 7 kwietnia 1949 roku decyzją Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym został aresztowany. Po miesięcznym pobycie w areszcie zwolniono go za kaucją. 1 sierpnia tegoż roku został ponownie aresztowany, tym razem pod zarzutem wręczenia łapówki funkcjonariuszowi milicji. Spędziwszy ponad miesiąc w więzieniu Montelupich, został zwolniony za kaucją w wysokości 400 tys. złotych. W międzyczasie Komisja Specjalna zamknęła jego zakład. Ostatecznie wyrokiem Sądu Okręgowego w Krakowie z 11 kwietnia 1950 roku został uznany za winnego przekupienia milicjanta i skazany na karę sześciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata.
W lutym 1951 roku wyemigrował do Izraela. W tym czasie posługiwał się przyjętym jeszcze w Polsce nowym nazwiskiem Roman Robak. Wraz z nim na emigrację udała się Joanna Borkowska, którą prawdopodobnie poślubił w listopadzie 1949 roku. Rederowie spędzili w Izraelu nieco ponad rok, po czym w czerwcu 1952 roku przenieśli się do Kanady[18]. Niewykluczone, że podjęli tę decyzję na skutek trudnej sytuacji gospodarczej i nieprzychylnej atmosfery wokół ocalonych z Zagłady, które panowały wtedy w państwie żydowskim. W Kanadzie przez długi czas ich sytuacja materialna była ciężka. Mimo zaawansowanego wieku Reder był zmuszony pracować fizycznie, często imając się dorywczych prac. Obywatelstwo kanadyjskie uzyskał dopiero na przełomie lat 50. i 60.
Na przełomie 1959/60 roku kontakt z Rederem nawiązała Centrala Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu, która prowadziła śledztwo w sprawie zbrodni popełnionych w Bełżcu[20]. Reder złożył zachodnioniemieckim śledczym dwa obszerne zeznania. W sierpniu 1960 roku udał się także do Monachium, aby zidentyfikować adiutanta komendanta obozu, Josefa Oberhausera. Zachodnioniemiecki wymiar sprawiedliwości nie uznał jednak jego zeznań za wystarczający materiał dowodowy, gdyż w czasie konfrontacji Reder nie rozpoznał Oberhausera, a także nie był w stanie obciążyć żadnego z pozostałych podejrzanych[21]. Ostatecznie proces załogi Bełżca, który toczył się w Monachium w latach 1964–1965, zakończył się umorzeniem postępowania przeciw siedmiu spośród ośmiu oskarżonych. Odpowiedzialność karną za śmierć blisko 450 tys. Żydów, których zgładzono w obozie, poniósł jedynie Oberhauser, przy czym skazano go na zaledwie 4,5 roku pozbawienia wolności.
W ostatnich latach życia Reder całkowicie usunął się w cień. Robert Kuwałek przypuszczał, że mógł załamać się psychicznie na wieść o wynikach monachijskiego procesu. Zmarł w całkowitym zapomnieniu w 1968 roku. Jeszcze w 2010 roku historycy nie byli w stanie ustalić daty jego śmierci i miejsca pochówku.
W lutym 1946 roku staraniem Wojewódzkiej Żydowskiej Komisji Historycznej w Krakowie opublikowano relację Redera, zatytułowaną Bełżec. Wstępem opatrzyła ją dr Nella Rost. Publikację wydano w nakładzie 6 tys. egzemplarzy. Mimo dużego zainteresowania nie została wznowiona.
Kolejna edycja, a w zasadzie reprint wspomnień Redera, ukazała się dopiero w 1999 roku nakładem krakowskiej Fundacji Judaica i Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Wydano ją w językach polskim i angielskim ze wstępem Jana Karskiego i Franciszka Pipera.
Wspomnienia Redera posiadają unikalną wartość historyczną, gdyż są jedyną kompletną relacją spisaną przez ocalonego więźnia Bełżca” – informuje wikipedia.pl

Podziel się z innymi

Shares

Więcej informacji...

My i nasi partnerzy uzyskujemy dostęp i przechowujemy informacje na urządzeniu oraz przetwarzamy dane osobowe, takie jak unikalne identyfikatory i standardowe informacje wysyłane przez urządzenie czy dane przeglądania w celu wyboru oraz tworzenia profilu spersonalizowanych treści i reklam, pomiaru wydajności treści i reklam, a także rozwijania i ulepszania produktów. Za zgodą użytkownika my i nasi partnerzy możemy korzystać z precyzyjnych danych geolokalizacyjnych oraz identyfikację poprzez skanowanie urządzeń.

Kliknięcie w przycisk poniżej pozwala na wyrażenie zgody na przetwarzanie danych przez nas i naszych partnerów, zgodnie z opisem powyżej. Możesz również uzyskać dostęp do bardziej szczegółowych informacji i zmienić swoje preferencje zanim wyrazisz zgodę lub odmówisz jej wyrażenia. Niektóre rodzaje przetwarzania danych nie wymagają zgody użytkownika, ale masz prawo sprzeciwić się takiemu przetwarzaniu. Preferencje nie będą miały zastosowania do innych witryn posiadających zgodę globalną lub serwisową.