„Dear firm, my hobby is colection” – tak mniej więcej zaczynała się „prośba”, którą setki dzieciaków wysyłało do zagranicznych firm z prośbą o przesłanie reklamówek. W latach 70-tych, 80-tych setki dębickich dzieciaków z wypiekami na ustach oglądało zagraniczne foldery otrzymywane od Suzuki, Volkswagena czy Audi lub Coca Coli.
-Osobiście bardzo lubiłem wysyłać prośby do Coca Coli, bo zawsze przysyłali mi dwa egzemplarze naklejek. Naklejali na przesyłkę dwa adresy – jeden wycięty z „prośby” a drugi wycięty z koperty – wspomina ówczesny małolat z Dębicy. Poobklejane miałem okładki na książki, półkę z książkami, ale największe wrażenie robiły one na moim rowerze. Pamiętam do dziś zapach tych nalepek, w komunistycznym świecie pachniały one egzotycznym, odległym światem.
Adresy do firm były jednym z najbardziej pożądanych przez dzieciaków towarów. Z rąk do rąk krążyły całe zeszyty wypełnione danymi do firm na całym świecie. Największą popularnością cieszyły się te firmy które chętnie odpowiadały na korespondencję i przesyłały swoje materiały reklamowe.
-Coca Cola była super, ale rewelacyjne materiały przysyłało też Suzuki. Zdobycie tego adresu nie było łatwe, musiałem za niego zapłacić tabliczką czekolady, a to był rok 1985! Kryzys, ocet na półkach a ja za jeden adres dałem całą tabliczkę czekolady – wspomina fan tamtych zainteresowań. Ale opłaciło się Suzuki na moją prośbę przysłało mi kilka folderów reklamujących motocykle, sporo naklejek oraz wielki kolorowy plakat z półnagą dziewczyną na motocyklu! Dobrze go potem sprzedałem – za paczkę wiórków kokosowych i puszkę kakao z Pewexu!