Jan Składzień w książce „ Za ciasnym wydał mi się ten zakątek” opisującej Zawadę przełomu XIX/XX w wspomina: „Ma też Zawada sporo żyjącej inteligencji. Karol Rudolf i Józef Rymut zdobyli w wojskowej służbie tytuły majorów. Józef Rymut kształcił się w szkole wojskowej we Francji.”
To jego sylwetkę chciałabym dziś przybliżyć. Józef, podobnie jak jego przyjaciel Karol Rudolf był absolwentem C.K. Gimnazjum im. Franciszka Józefa obecnego I Liceum Ogólnokształcącego im. Wł. Jagiełły w Dębicy. Zdał maturę w 1913 r. Podczas I wojny światowej walczył w Błękitnej Armii Józefa Hallera, był uczestnikiem Bitwy Warszawskiej 1920, wykładowcą Centrum Wyszkolenia Artylerii w Toruniu, a w chwili wybuchu II wojny światowej dowódcą elitarnego I Pułku Artylerii Najcięższej w Górze Kalwarii. Zginął w niewyjaśnionych okolicznościach podczas ćwiczeń artyleryjskich w 1946r. w okolicach Jeleniej Góry. Pełnił tam po II wojnie funkcję dowódcy artylerii 10 Sudeckiej Dywizji Piechoty. Służba wojskowa była jego powołaniem. „Ja kocham żołnierza”- często powtarzał, gdy przyjeżdżał w odwiedziny do domu rodzinnego Zawadzie. Żołnierze też go kochali. Często zaglądał do kuchni, by sprawdzić, czy są dobrze żywieni. Ciepło wspominali go żołnierze z naszych okolic odbywający służbę wojskową pod jego dowództwem. Franciszek Gawlik z pobliskiej Słotowej służył w 1Pułku Artylerii Najcięższej przed wybuchem wojny.
Franciszek Gawlik ze Słotowej
Płk Rymut skierował go na kurs dla kierowców, co zapewniło mu dobrą pracę po wojnie. Dobrze wspominał swojego dowódcę, niestety zmarł nie poznawszy jego powojennych losów. Wiele opowiadał o nim swojemu wnukowi Łukaszowi. Łukasz Gawlik mieszkający obecnie w USA bardzo chciał znaleźć grób dowódcy swojego dziadka. Poszukiwał wiadomości na stronach internetowych związanych z wojskiem, miał zamiar odwiedzić zawadzki cmentarz. Nawiązałam z nim kontakt i przedstawiłam smutne powojenne losy pułkownika, miejsce jego pochówku na cmentarzu rakowickim w Krakowie.
Józef był synem Michała Rymuta i Karoliny z domu Słota. Jego dom rodzinny pod nr 24 do dziś stoi w Zawadzie nad rzeką Zawadką. Znajduje się obecnie na tej posesji gospodarstwo agroturystyczne „Stara zagroda”. Najstarszy brat Józefa – Stanisław zginął na froncie I wojny w bitwie pod Kraśnikiem. Wzięty do austriackiego wojska w wieku 19 lat , bez przeszkolenia szybko poległ na polu bitwy.
Józef jako uczeń gimnazjum był członkiem organizacji „Strzelec. Na czesne dorabiał pracując całe wakacje przy torach kolejowych przebiegających przez Zawadę. Podczas I wojny światowej znalazł się na terenie Francji i tam wstąpił do Błękitnej Armii gen. Hallera. W maju 1919 r. przybył do Polski z tą armią jako żołnierz 11 Pułku Artrlerii Polowej. Brał udział w zajmowaniu Pomorza. Walczył w wojnie polsko-bolszewickiej 1919-1920. W walkach toczonych w sierpniu 1920 r. w ramach Bitwy Warszawskiej w stopniu porucznika dowodził 7 baterią II dywizjonu 11 Pułku Artylerii Polowej. Udział baterii w walkach opisuje Marek Tarczyńsk:i „punkt obserwacyjny 7 baterii znajdował się w willi Bristol w Wołominie. Tu przebywał dowódca baterii porucznik Józef Rymut. W bitwie pod Ossowem 14 VIII 1920 r. w ciągu walki 7 bateria pod dowództwem por. Józefa Rymuta wystrzelała 380 pocisków.” W II Rzeczpospolitej służył w tym samym pułku. W czerwcu 1920 roku 11 Pułk Artylerii Polowej przemianowany został na 22 Pułk Artylerii Lekkiej. Służba Józefa Rymuta związana była z miastami na kresach: Stanisławów., Gródek Jagielloński, Stryj. Pułk stacjonował też w Rzeszowie i Przemyślu. W Stanisławowie Józef pełnił obowiązki Komendanta Kadry Baterii Zapasowej.
J. Rymut w stopniu kapitana 22PAL- przed 1924 r.
W 1924 r. uzyskał stopień majora i został mianowany dowódcą III dywizjonu 22 Pułku Artylerii Lekkiej, który stacjonował w Gródku Jagiellońskim. Jako doświadczony artylerzysta Od 1927r. pracował na stanowisku wykładowcy Centrum Wyszkolenia Artylerii w Toruniu. Ten okres przyniósł też ważne wydarzenia w życiu osobistym. W 1926 r. ożenił się z pochodzącą z Jarosławia Marią Kowalską. Ślub odbył się w Krakowie.
Tam mieszkał brat Marii Bronisław, który był adwokatem. W 1927 roku urodził im się w Toruniu jedyny syn Roman. Na początku lat 30-tych wraz żoną wyjechał na rok do Francji, gdzie odbywał szkolenie wojskowe w związku z przekwalifikowaniem I Pułku Artylerii Górskiej na I Pułk Artylerii Motorowej. Po powrocie do kraju do maja 1936 roku pełnił funkcję zastępcy dowódcy 1 Pułku Artylerii Motorowej w Stryju. W 1936 r. zmarł przedwcześnie w szpitalu wybitny dowódca 1 Pułku Artylerii Najcięższej w Górze Kalwarii pod Warszawą ppłk Jan Dunin-Wąsowicz. Józef Rymut został skierowany na jego następcę. Od 2 V 1936 do klęski wrześniowej 1939 r. był dowódcą elitarnego 1 Pułku Artylerii Najcięższej w Górze Kalwarii koło Warszawy.
Rząd Polski nie szczędził środków na zbrojenia. W tym czasie pułk był przezbrojony w nowy sprzęt zakupiony w czechosłowackiej fabryce Skoda, powstawały nowe budynki. W roku budżetowym 1936/37 koszt wybudowania 5 garaży na sprzęt motorowy wyniósł 360000 zł. Od 1935 r. kierowano do pułku poborowych głównie z Warszawy i Łodzi ze względu na wysoki poziom ich wykształcenia. Wiązało się to z koniecznością nauki poborowych prowadzenia i obsługi pojazdów mechanicznych.
Ogrom pracy związany z organizacją pułku obrazują opinie, jakie otrzymał Józef Rymut od swojego przełożonego w 1936 i 1938r. dostępne dzięki digitalizacji zbiorów Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku. Opinia z 1936 r. brzmiała: „Oficer i dowódca bardzo solidny. Pułk trzyma w ręku. Wybitny artylerzysta. Organizator i administrator bardzo dobry. Odpowiada na obecnym stanowisku bardzo dobrze. Zdolności przeciętne.”
Opinia z 1938r.: „Oficer i dowódca bardzo dobry. Pułk jest w dużym porządku. Włożył w jego organizacje i uporządkowanie olbrzymią pracę. Trzeba było wszędzie doglądać, samemu stworzyć kadry fachowe, zabezpieczyć majątek, który sięga sto milj. złotych. Pułkownik wywiązał się z tego bardzo dobrze. Solidny, skromny oficer , o dużej wiedzy fachowej- stale pracuje nad sobą- dużo czyta. Jest to może jedyny oficer fachowy w starszej randze, który już stale od 10-12 lat pracuje w artylerii zmotoryzowanej. Jest bardzo dobrym artylerzysta, korpus oficerski wychowuje wzorowo. Administrator i organizator wzorowy. Ponad przeciętny. Zasługuje na awans. Gen. Rómmel 19X 1938.”
Podczas 8-tygodniowego kursu, który rozpoczął się 23 IV 1939 r.w CWArt. W Toruniu. Na ławeczce siedzą – licząc od prawej- płk Prugar – Ketling, gen Kwaciszewski, gen. Krzisch (komendant kursu) płk dypl. Stanisław Tatar ( z-ca komendanta). Płk Rymut drugi od lewej górnym rzędzie.
Oprócz intensywnego szkolenia i ćwiczeń wojskowych w pułku toczyło się bogate życie kulturalne. Istniało kółko dramatyczne, chór, orkiestra pułkowa, organizowano wyjścia do kina i teatru. Pułk prowadził również wiele akcji społecznych: składki na rzecz miejscowego oddziału ,,Caritasu”, organizowanie zabaw dla dzieci, dożywiania w Szkole Powszechnej nr 2 w Górze Kalwarii. Działalnością charytatywną zajmowały się przede wszystkim żony oficerów. W dowód wdzięczności ze strony społeczności Góry Kalwarii ojcem chrzestnym sztandaru szkoły poświęconego 21 czerwca 1937r. został ppłk Józef Rymut. Do dziś istnieje w tym mieście muzeum poświęcone historii I PAN urządzone w dawnym mieszkaniu płk Rymuta na terenie koszar. Góra Kalwaria pamięta o dowódcy. Byłam zaproszona na uroczystości 100-lecia obecności wojska w Górze Kalwarii. Wspominano w przemówieniach zasługi pułkownika Rymuta. Na terenie dawnych koszar wiszą zdjęcia i biogramy dowódców jednostki.
Płk Rymut był przekonany, że w razie wybuchu wojny szybko pokonamy Niemców. Kiedy przyjechał do domu rodzinnego , ojciec w dyskusji na ten temat nie podzielał jego racji. Wtedy syn podobno tak się zdenerwował, że wybiegł z domu w jednym bucie. Dopiero po chwili refleksji wrócił po drugi odjeżdżając do swojego pułku. Niestety okazało się, że ojciec miał rację. Gdy wybuchła II wojna światowa 1 Pułk Artylerii Najcięższej wystawił trzy dywizjony artylerii najcięższej: 11, 12 i 13. W walkach obronnych dywizjony wspierały ogniem działania piechoty. Gdy zabrakło pocisków moździerze, jako bezużyteczne zniszczono, ciągniki spalono, a artylerzyści walczyli w szeregach piechoty. Na wiadomość o tym, że Niemcy przekroczyli Wisłę, Rymut podjął decyzję o dalszej ewakuacji w kierunku wschodnim. Tu 17 września dotarła do niego straszna wiadomość o agresji sowieckiej. Wówczas Rymut z częścią oddziału udawał się w stronę granicy rumuńskiej, gdzie według pogłosek miał czekać na niego samolot do Londynu. Żegnając się z pozostałymi żołnierzami wręczył wspomnianemu wcześniej Franciszkowi Gawlikowi walizkę z osobistymi rzeczami i prowiantem. Osobiste rzeczy pułkownik powierzył Franciszkowi, aby przekazał rodzinie w Zawadzie, ponieważ pochodził on z pobliskiej Słotowej. Część oddziału z Franciszkiem Gawlikiem, która pozostała dostała się do Stryja została przejęta przez Sowietów. Prowiant od dowódcy pomógł Franciszkowi w pierwszym okresie sowieckiej niewoli, ale trzech jego kolegów, w tym pułkowy lekarz zginęli w Katyniu. Samolot do Londynu okazał się tylko ułudą. Pułkownik Rymut przekroczył z częścią oficerów i żołnierzy 19 września 1939 roku granicę z Rumunią. Spędził lata wojny w obozie internowania na Węgrzech w Egerze cały czas mając nadzieję na udział w walce z wrogiem.
W obozie internowania w Egerze
W obozie jak jego przyjaciel Karol Rudolf starał się pomagać potrzebującym. Był współzałożycielem Funduszu Samopomocy i dopomożenia rodzinom w kraju a także jego prezesem. 1 maja 1940 r. został starszym (komendantem) obozu i pełnił tę funkcję do 8 maja 1942 r. ,,Miał renomę dobrego liniowca i organizatora, a przy tym był koleżeński i taktowny” pisze o nim pułkownik Tadeusz Lechowicki-Czechowicz w obozowych wspomnieniach. Jako starszy obozu brał udział w spotkaniach z władzami węgierskimi w Budapeszcie. Ciągle niespełnione nadzieje na dalszą walkę z wrogiem i miesiące oczekiwania zniszczyły jego zdrowie. 16-go maja doznał ciężkiego zawału serca. Od 1943 r. kierował działem szkolenia wojskowego w obozie. Szkolenie było bardzo intensywne, bo żołnierze mieli nadzieję na walkę z wrogiem. Opracował też program wykładów wojskowych dla żołnierzy.
Jego żona z synem eksmitowani z mieszkania w koszarach Góry Kalwarii po klęsce wrześniowej udali się do Zawady i zamieszkali w domu brata Józefa – Franciszka Rymuta. Dom sąsiadował z domem rodzinnym Józefa. Mieszkali wspólnie z rodziną Franciszka w jednym pokoju przedzielonym na pół parawanem. Listy z obozu internowania od męża pułkownikowa przechowywała w poszewce poduszki. W 1941 r. zachorował ojciec Józefa Michał Rymut. W pałacu Raczyńskich w Zawadzie mieścił się niemiecki sztab. Ponieważ ze wglądu na warunki wojenne nie było możliwości wezwania lekarza, pułkownikowa jako, że znała dobrze język niemiecki udała się do pałacu z prośbą, by niemiecki lekarz zbadał teścia.
Lekarz przyszedł, ale przewidział dla chorego do dwóch tygodni życia. Michał miał zsiniały mały palec u nogi i rzeczywiście w krótkim czasie zmarł, nie mając okazji pożegnać się z synem przebywającym w obozie internowania w Egerze. W pierwszej wojnie stracił 19-letniego syna Stanisława. 13 listopada 1944 r. w związku z nadejściem do Egeru wojsk radzieckich obóz został ewakuowany przez Niemców. Płk Józef Rymut znalazł się w oflagu III Genshagen pod Berlinem, skąd wrócił do Polski wiosną 1945 r.
Po wojnie po przebytym ciężkim zawale serca podczas internowania, nie musiał wracać do służby wojskowej. Mimo próśb rodziny, by zrezygnował z dalszej służby zgłosił się do RKU Jarosław w lipcu 1945r. i został powołany do wojska. 22VII 1945 – 1III 1946 pełnił funkcję szefa sztabu Artylerii w Toruniu. Od marca 1946 r. był dowódcą artylerii 10 Sudeckiej Dywizji Piechoty w Jeleniej Górze. Zginął 7 IX 1946 r. śmiertelnie ranny podczas ćwiczeń artylerii w powiecie lwóweckim w okolicy Jeleniej Góry od pocisku armaty ZiS-3.
Według relacji służącego w tym czasie w 10 Sudeckiej DP pułk Józefa Borowca, mieszkającego obecnie w Lwówku Śląskim, we wrześniu 1946 r. odbyły się ćwiczenia artylerii w powiecie lwóweckim. Strzelano z armat ZiS-3 (a skrót oznaczał- zawod imienia Stalina). Działa stały w okolicy Wlenia. Pociski miały padać przed miejscowością Pasiecznik. Strzelano do celów zakrytych. Między tymi miejscami znajdował się punkt obserwacyjny.
Wystrzelony pocisk nie doleciał do celu, a trafił płk Rymuta i rozerwał jego ciało na strzępy. Fragment kości wbił się w policzek stojącego obok ppłk Bełdyckiego. Zginął też major- inspektor ze sztabu armii i telegrafista. Kpt. Pęcak dostał odłamek w kręgosłup, przeżył, służył nadal w wojsku, ale był niepełnosprawny. Po wypadku było prowadzone śledztwo, ale jego wyniki nie były znane mojemu rozmówcy płk J. Borowcowi. Według relacji rodziny śmierć pułkownika nie była przypadkowa. Dowódcą Śląskiego Okręgu Wojskowego i przewodniczącym Wojewódzkiego Komitetu Bezpieczeństwa we Wrocławiu do walki z „reakcyjnym podziemiem” był wówczas czerwonoarmista gen. Popławski. W tym czasie nastąpiła wymiana polskich dowódców na radzieckich w wielu jednostkach wojskowych. Nasiliła się walka z podziemiem. Uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, wielki patriota nie mógł się pogodzić z nowym powojennym porządkiem w polskiej armii. Był niewygodny dla nowej władzy. Zważywszy na liczbę ofiar wśród Polaków, którzy stawiali opór sowietyzacji Polski to bardzo prawdopodobne, że jego śmierć podczas ćwiczeń nie była przypadkowa. Spoczywa na Cmentarzu Rakowickim Wojskowym w Krakowie kwatera 8WOJ, rząd wsch. Odznaczony Krzyżem Walecznych, Złotym Krzyżem Zasługi.