Sprawa jest poważna. Nie atakuję środowiska. A raczej pokazuję problem i wskazuję brak odpowiedzialności który jest dla mnie poważnym zagrożeniem dla zdrowia i życia oraz prawdopodobnie tak zostanie zdefiniowane jeśli sprawa będzie miała swój finał dalszy na drodze prawnej.
Będąc w ubiegły piątek w Lesie Wolica, w Dębicy przebywałem na ścieżce oznaczonej jak biegowa. Ścieżka ma spory kąt nachylenia w odcinku gdzie przebywałem w tej chwili. Ciężko mówić o konkretnym kącie ale przeciętny rowerzysta górski na nią z marszu nie wjedzie.
Będąc u podnóża i schodząc usłyszałem charakterystyczny dźwięk i na moje wyczucie były to opony. Konkretne opony.
Będąc w martwym punkcie natychmiast odruchowo zszedłem ze ścieżki. Pogoda bezwietrzna. Cisza.
W przeciągu dwóch-trzech sekund od usłyszenia szumu, na mojej wysokości wylądował profesjonalnie rowerzysta „downhill” po wybiciu się na skoczni wykonanej z desek i piasku. Deski pod twardym piaskiem.
Jego lądowanie zbiegło się z zauważeniem mojej osoby /miałem orange-marker na plecaku/ i dał lekko w lewo kierownicą po minięciu i jednocześnie wrzucając mi „jeszcze się tu połóżcie****”. No i odjechał w dół.
Po kilku chwilach doszedłem do niego wcześniej też krzycząc i pytam się: „czy ktoś jeszcze jedzie” –no i cisza w odpowiedzi. Pytam ponownie: „znowu cisza” Po trzecim moim pytaniu, zdziwiony wyjął słuchawki spod kasku i mówi że „nie wie”. Po czym poleciały dwa nasze mocne słowa /on przeklął jak i ja/ i wniosek jego że niepotrzebnie tam staliśmy bo to niebezpieczne. No i tyle. Teraz moje wnioski. A jestem tylko rowerzystą podjazdowym, a tam byłem pieszo.
Ścieżka była i jest piesza biegowa /oznaczona/. Skocznie wykonana na terenie Lasów Państwowych poza zgodą i samowolnie co potwierdził mi Leśniczy. Ja schodziłem pieszo w dół i nie wiedziałem że ktoś robi „konkretny zjazd” brak info, kogoś kto chociaż by krzyknął. No, a czemu schodziłem wolno, robiąc to wolno znalazłem się w miejscu gdzie nie wiedziałem że ktoś bez oznaczeń i informacji będzie lądować? Bo sprowadzałem z tej górki dziecko z rowerem.
Sytuacja dla mnie jest jasna. W wydziale ruchu drogowego poinformowano mnie o wstępnych możliwościach kwalifikacji. W prokuraturze zaproszono na rozmowę przed złożeniem pisma. Na jutro jestem umówiony z lokalną telewizją, a z kolei rozmawiając dziś w lesie z osobą jeżdżącą i „skaczącą” usłyszałem stwierdzenie: o co Ci chodzi? Przecież nic się nie stało. To tak na wstępie.
A zamykając temat i kwitując jednym zdaniem: „facet nadjechał i nadleciał lądując za moment, szybko i nie wiadomo skąd. A usłyszałem go tylko sekundy przed. Gwarantuję że żaden biegacz. Starsza osoba lub może też ktoś ze słuchawkami nie zdążył by zareagować” A czemu i jak usłyszałem? To już inna historia.
Czytelnik