Dwa dni – tyle czasu zajęło dopłynięcie z Brzeźnicy do Kazimierza nad Wisłą kajakarzowi z gminy Dębica. Stanisław Rokosz, bo o nim mowa od dawna zamierzał drogą wodną dotrzeć do tego urokliwego miasteczka. W miniony weekend spełnił swoje marzenie.
-Kiedyś Wisła były rzeką spławną. Tędy transportowano zboże i drewno nawet do odległego Gdańska i traktowano jako normalną trasę komunikacyjną – mówi Rokosz. Chciałem sprawdzić czy dziś dalej można Wisłą pływać, chociażby kajakiem do Kazimierza.
Okazało się, że Wisłoka jest świetną trasą dla kajakarzy. Rzeka ma teraz wystarczający poziom wody, żeby swobodnie poruszać się kajakiem.
-Trasę rozłożyłem na dwa dni. W piątek wyruszyłem wczesnym rankiem z miejsca gdzie Wisłoka wpada do Wisły. Kajakowanie Wisłą to bardzo piękne przeżycie. To wciąż dzika rzeka, chyba jedna z ostatnich tak pięknych rzek w Europie. Pierwszy nocleg miałem już, gdy dopłynąłem do Wisły w rejonie Sandomierza. Tam też znalazłem nocleg. Rano znów wcześnie byłem nad rzeką i ruszyłem dalej – relacjonuje Rokosz. Do Kazimierza dotarłem późnym popołudniem. Tam miałem drugi nocleg, a wieczorem wróciłem do domu.
Rokosz rzeką płynął samotnie, ale wyprawie towarzyszyła mu ekipa, która w razie potrzeby mogła mu przyjść z pomocą.
-Nie było takiej potrzeby, ale czułem się bezpieczniej wiedząc, że ktoś może mi pomóc gdyby zaszła taka konieczność – opowiada Rokosz. Ale wszystko skończyło się dobrze. Polecam każdemu taką wyprawę. Czasem ludzie jeżdżą w odległe miejsca na świecie szukając pięknych widoków. Wisła o wschodzie słońca ma w sobie magię, którą każdy chętny może zobaczyć na własne oczy. Przekonałem się o tym na własne oczy.