Na początku 1941 roku niemiecki starosta Ernst Schlüter zarządził przesiedlenie dębiczan pochodzenia żydowskiego do ubogiej i zaniedbanej dzielnicy miasta rozciągającej się za północną pierzeją rynku. Wcześniej skonfiskowano ich majątek ruchomy i zamrożono ich rachunki bankowe. Teraz zmuszono ich do opuszczenia swoich domów, magazynów i firm, które na mocy zarządzenia magistratu przejęli Niemcy i Polacy. Tak powstała tzw. „żydowska dzielnica mieszkaniowa”. W tamtym czasie było to getto otwarte, czyli obszar, na którym Żydom wolno było mieszkać, ale którego nie mieli prawa opuszczać bez pozwolenia. Teren nie był ogrodzony. Niewiele było tam domów nadających się do zamieszkania, więc Żydzi musieli sobie zbudować baraki, aby mieć dach nad głową. W jednym mieszkaniu tłoczyło się 6 rodzin, a w każdym baraku musiało się pomieścić 20 osób. Trzymali się razem i nie uciekali, bo nie mieli dokąd. Wciąż mieli nadzieję, że dzięki niewolniczej pracy uda się jakoś przetrwać.
W okresie od kwietnia do lipca 1942 roku, przygotowując się do ostatecznej likwidacji ludności żydowskiej, naziści zaczęli zwozić do dębickiego getta tysiące Żydów z całego okupacyjnego powiatu dębickiego, w tym z Rozwadowa, Tarnobrzega, Radomyśla Wielkiego, Baranowa Sandomierskiego, Ropczyc, Sędziszowa Małopolskiego i Pilzna. Aby ich pomieścić, ogrodzono drutem kolczastym sporą część miasta. Dębickie getto stało się gettem zamkniętym. Jego granicę zachodnią wyznaczała ścieżka pomiędzy ulicami Kolejową i Strumskiego, granicę północną – ulica Głowackiego, granicę wschodnią – ulica Kościuszki, a granicę południową – ulica Żeromskiego. Skoncentrowanie tak dużej liczby więźniów na ograniczonym obszarze spowodowało konieczność postawienia kolejnych baraków dla przesiedleńców. Część tych baraków wybudowano właśnie tu, gdzie stoimy.
Z czym zatem kojarzy się współczesnym dębiczanom miejsce, w którym się dziś zebraliśmy? Z radzieckim czołgiem? Z placem zabaw dla dzieci? Z boiskiem do piłki nożnej? Z urządzeniami do ćwiczeń fizycznych na świeżym powietrzu? A może z nacjonalistycznymi hasłami wieszanymi na ogrodzeniu parku od lat?
Niektórzy mówią, że nie powinniśmy się tutaj spotykać, bo to „nie jest dzisiaj odpowiednie miejsce, aby godnie oddać hołd ofiarom getta”. Powiem więcej, to miejsce nigdy nie było odpowiednie dla nikogo i w żadnej sprawie – szczególnie dla ofiar getta. Jeszcze w 1942 roku było to bagnisko, które niemieccy najeźdźcy wybrali z premedytacją, aby jeszcze bardziej upokorzyć przetrzymywanych na jego terenie Żydów. Po wojnie, pomimo że w tym miejscu istniało getto, właśnie tutaj utworzono park wypoczynku, plac zabaw, dom kultury i wzniesiono pobliskie osiedle. Właśnie to miejsce uznano za odpowiednie, kiedy stawiano tutaj ku uciesze mieszkańców radziecki czołg. Jak by tego było mało, właśnie w tym miejscu wybudowano orlik i nadal stawia się nowe przyrządy do ćwiczeń i do zabawy. To tutaj wielu z nas przychodzi odpocząć i pobawić się z dziećmi.
Jak to możliwe, że wszystkie te działania na tym splamionym krwią terenie są uznane za właściwe, pożyteczne i godne, a jedynym niegodnym działaniem miałoby być coś, co wydaje się zupełnie naturalne, czyli upamiętnianie ofiar dębickiego getta, które znajdowało się właśnie tutaj?
Niektórzy zwracają mi uwagę, że tego typu wydarzenia, jak to dzisiejsze, „mogą budzić niezrozumienie lub zakłopotanie użytkowników parku i społeczeństwa”. Zgadzam się z tym stwierdzeniem, bo wiem, jak wielka jest skala niewiedzy „użytkowników parku i społeczeństwa” na temat historii ich własnego miasta. O to, aby kolejne powojenne pokolenia dębiczan trwały w tej niewiedzy, dbano przez wiele lat. Jej efekty wciąż są aż nazbyt dobrze widoczne. Dlatego chciałbym wzbudzić zakłopotanie „użytkowników parku i społeczeństwa” i z tego miejsca skierować serię pytań do wszystkich dębiczan, w tym szczególnie do dębickich księży, nauczycieli i historyków, czyli osób, których najważniejszą misją jest nauczanie i kształtowanie postaw ludzi.
Czy wiecie, że Dębica była domem dla 3000 Polaków żydowskiego pochodzenia, i że ich rodziny mieszkały w Dębicy i przyczyniały się do rozwoju miasta przynajmniej od XVII wieku? Czy macie świadomość, że na tym terenie, na widoku publicznym, nie w lesie, ale tutaj – w centrum miasta – trzymano w nieludzkich warunkach, głodzono, bito, dręczono, wykorzystywano do niewolniczej pracy i mordowano Polaków żydowskiego pochodzenia? Czy jest wam wiadomy fakt, że w dębickim getcie przebywało 12 000 Żydów z Dębicy i z całego powiatu okupacyjnego? Jeśli wiecie o tym wszystkim, to czy jest wam obojętne, że w naszym mieście rozegrała się tragedia tej społeczności, zakończona jej wymordowaniem w obozach śmierci? Czy ktoś z was potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w tym miejscu nie ma pomnika, który upamiętniłby żydowską społeczność Dębicy? Czy ta społeczność nie zasługuje na to, aby o niej pamiętać? Nie zasługuje na choćby skromną tablicę? Chciałbym, abyście sami sobie odpowiedzieli na te pytania, kiedy wrócicie do domów.
Przy okazji upamiętniania ofiar Zagłady cytuje się wiele pięknych, mądrych i wzruszających słów, ale ten cytat wydaje mi się dziś najbardziej właściwy. Znają go wszyscy. Pochodzi z Księgi Rodzaju i opowiada o człowieku, który zabił swojego brata, ale udawał, że nie wie, co się z nim stało.
„I rozmawiał Kain z Ablem bratem swoim. I stało się, gdy byli na polu, że powstał Kain na Abla brata swego, i zabił go. I rzekł Pan do Kaina: Gdzież jest Abel brat twój? – który odpowiedział – Nie wiem; izalim ja stróżem brata mego? I rzekł Bóg: Cóżeś uczynił? Głos krwi brata twego woła do mnie z ziemi”.
Skoro już wiemy, co się tutaj stało i stoimy na ziemi splamionej krwią wielu naszych braci – usłyszmy jej wołanie.
Ireneusz Socha
Ireneusz Socha opowiada o dębickim getcie
https://www.facebook.com/ziemiadebicka/videos/336921603905127/
https://www.facebook.com/ziemiadebicka/videos/541321803070579/