Za kawalerki razem z moimi kolegami jeździliśmy moim Żukiem do klubu w Paryża – przysiółka w Łękach Górnych koło Pilzna. Kwitło tam życie towarzyskie. Pewnej soboty Krysia, która była dobrym organizatorem i nieoficjalnym szefem naszej paczki zaproponowała wyjazd do Paryża na zabawę. Krysia była piękną dziewczyną o czarnych włosach. Rządziła nami niepodzielnie a my jej karnie słuchaliśmy.
Paryż znajduje się koło Pilzna. To przysiółek Łęk Dolnych, około cztery kilometry do klubu w Łękach Górnych. Tam był Dom Ludowy gdzie odbywały się świetne zabawy i potańcówki i zjeżdżało się tam sporo młodzieży. Paryżanki świetnie tańczyły i lubiły się bawić. A chłopaki z Paryża nie byli zazdrośni o swoje koleżanki i nie było awantur. Orkiestra też tam była znakomita i świetnie grała. Słowem można się tam było świetnie wybawić i spędzić czas w dobrym towarzystwie.
Gdy zajechaliśmy na miejsce to organizatorzy się ucieszyli. Bo my zapłaciliśmy za wstęp, a było nas szesnaście osób. Kupowaliśmy piwo, wódkę, oranżadę i kanapki. A gdy był walczyk czekoladowy to wszystkim paniom mężczyźni na sali kupowali sporo kosztujące czekolady. Ale później to się im opłacało, bo dziewczęta były potem bardzo słodkie.
Zabawa była świetna i trwała do późnej nocy. Zbieraliśmy się z powrotem koło drugiej w nocy. Po drodze rozwoziłem zakochane pary. Pierwszy na trasie był Ludwik Pyrchla ze swoją piękną blondynką – Elżbietką, która potem została jego żoną. Gdy wysiadali szefowa naszej grupy Krysia dała mu dwie minuty na czułe pożegnanie. Ale dla nich to było o wiele za mało. Po tym czasie nacisnąłem klakson i zacząłem jechać wolno. Ludwik widząc co się dzieje i mając w perspektywie czterokilometrowy marsz na piechotę do domu, zostawił Elżbietę i w biegu wskoczył do Żuka. Kolejne pary zachowywały się podobnie. Drogę liczącą cztery kilometry, którą normalnie pokonuje 15 minut tej nocy jechałem półtorej godziny.
I tak było podczas każdej zabawy których było niemało.
Opowiadanie pochodzi z książki Stanisława Jarosza „Z fantazją przez życie”