Prace nad budową kościoła w Nagawczynie na początku lat 90-tych doszły do etapu wykończeniu wieżyczki z krzyżem umieszczonym na maszcie kościoła i krycie blachą dachu. Blacha, którą został pokryty dach świątyni została załatwiona przez Olgę Bogusz u ministra Edwarda Brzostowskiego. Minister Brzostowski był wówczas w podróży samolotem i gdy usłyszał z czym dzwoni do niego nadleśniczyna, którą znał bardo dobrze, wydał swoim podwładnym polecenie sprzedaży blachy na kościół w Nagawczynie. Chociaż blacha wówczas była towarem deficytowym pracownicy Brzostowskiego odpowiednią blachę znaleźli i sprzedali ją do Nagawczyny.
Edward Brzostowski słynął z tego, że jeśli mógł pomagał przy różnych inwestycjach kościelnych, chociaż władza ludowa krzywo na to patrzyła. Sam pochodzi ze Straszęcina, gdzie w czasach dzieciństwa jako ministrant służył do mszy. Mimo, iż jego kariera polityczna i zawodowa związana była z Polską Zjednoczona Partią Robotniczą nigdy nie przestał być praktykującym katolikiem i, jeśli miał okazję, a tych nie brakowało wspierał między innymi budowę czy remonty kościołów.
Jeden z nich, w Dębicy na osiedlu Słonecznym kościół p.w. Krzyża Świętego, nie powstałby bez pomocy Brzostowskiego. Jego partyjni szefowie niezbyt przychylnym okiem patrzyli na to, że w sercu wznoszonego przez kombinat, którego właścicielem była z założenia antykościelna socjalistyczna Polska, osiedla mieszkaniowego budowana jest katolicka świątynia. Jednak kilka ciężarówek igloopolowskich wyrobów, cenionych i poszukiwanych na wygłodniałym wówczas rynku, posłanych pod konkretne warszawskie adresy sprawiło, że opór władzy osłabł a kościół rósł razem z budującymi się tam blokami mieszkalnymi.
Edward Brzostowski był wtedy szefem potężnego Kombinatu Rolno – Przemysłowego “Igloopol” zatrudniającego ponad 30 tysięcy pracowników w całej Polsce oraz w ówczesnym Związku Radzieckim. Za czasów PRL-u pełnił również funkcję wicepremiera w rządzie Mieczysława Rakowskiego. Był również prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej co sprawiało że w tamtych czasach miał wielkie poważanie i szacunek. Niewiele osób mogło się odważyć kwestionować jego decyzję. Jak kazał blachę na kościół załatwić to tak musiało być. I tak też się stało. Blacha trafiła na budowę do Nagawczyny. To był rok 1990. Dni Kombinatu którym kierował Brzostowski były już policzone. Jego rozpad nastąpił dwa lat później.
W Nagawczynie po zakupieniu z Iglooolu blachy pokryto nią dach kościoła. Deski pod blachę pozyskano z własnych topoli rosnących na terenie wsi, które i tak trzeba było wyciąć a mieszkańcy zapłacili tylko za ich przetarcie w tartaku.