Dębickie Zakłady Opon Samochodych „Stomil” w czasie PRL-u były potęgą. Zbyt miało wszystko co schodziło z linii produkcyjnych. Był czas, że 25 % samochodów w Wielkiej Brytanii jeździło na oponach wyprodukowanych w Dębicy. Cieszyły się dobrą opinią i jakością. Cena też była atrakcyjna więc Anglicy kupowali je chętnie dostarczając władzom Polski Ludowej tak cennych dewiz, niezbędnych chociażby do obsługi zagranicznego długu.
A co można było kupić w PRL-u, gdzie motoryzacja przeżywała intensywny rozwój? Na rynku krajowym opony były towarem deficytowym. Sprzedawało się wszystko, bez względu na jakość. Produkowano nawet gorszej jakości opony „do stu kilometrów” i one też schodziły na przysłowiowym pniu.
Jeździły na nich najpopularniejsze w PRL-u Fiaty 126 p i 125 p oraz „syrenki”. Można było się na nich poruszać z prędkością do 100 kilometrów na godzinę. Powyżej tej szybkości nie gwarantowały bezpiecznej jazdy. Inną sprawą jest, że jazda, zwłaszcza „maluchem”, powyżej 100 km/h była już zagrożeniem dla życia. W razie wypadku przy takiej prędkości szanse na przeżycie były znikome. Ale też sama jazda „maluszkiem” z setką na liczniku, niezależnie od tego jakie opony miało się na kołach, była igraniem z życiem. To były mało bezpieczne dla użytkowników auta, ale były też szczytem marzeń dla wielu ludzi. Mieć „malucha” w czasach PRL-u to było coś!
Maluchy w użytkowaniu były od chwili produkcji do czasu zezłomowania średnio kilkadziesiąt lat. Psuły się niemiłosiernie, ale łatwo było je naprawić śrubokrętem i kluczem francuskim. Części zamienne można było kupić lub „zorganizować”. Ale opony w ciągu życia samochodu trzeba było co najmniej trzy, cztery razy zmienić. Dlatego produkty ze „Stomilu” nie miały problemu ze zbytem. Co więcej zdobycie fabrycznie nowych opon graniczyło z cudem. Produkcja więc szła pełną parę przez wiele lat, utartym sposobem, bo towar i tak zawsze znajdował nabywców.
Pamiętacie tamte czasy? Zapraszamy do wspomnień na nasz profil FB. A może jeździliście na oponach produkowanych w „Stomilu”?