Do tragicznego wypadku doszło kilkanaście dni temu w jednej z miejscowości na terenie Podkarpacia. Mężczyzna wyszedł samotnie do lasu ścinać drzewa piłą spalinową. Gdy nie wracał po kilku godzinach rozpocząto jego poszukiwania. Martwego znaleziono go kilkaset metrów od domu. Piłą przeciął sobie tętnicę udową.
Wypadek miał miejsce kilkanaście dni temu, w jednej z miejscowości na Podkarpaciu. Do swojego lasu wyszedł jego właściciel z piłą spalinową, aby ściąć kilka drzew połamanych przez ostatnią wichurę. Poszedł sam, bo wydawało się, że to była łatwa i prosta robota. Od domu dzieliło go kilkaset metrów. Jego bliscy byli przyzwyczajeni do takich sytuacji. Na podkarpackich wioskach bardzo często można spotkać samotnie praujących piłą spalinową ludzi w lesie. Tym razem nic nie było jak zawsze. Gdy mężczyzna nie wracał po kilku godzinach zaniepokojona rodzina zaczęła poszukiwania.
Znaleziono go kilkaset metrów od domu. Okazało się, że piła łańcuchowa przecięła mu tętnicę udową. Prawdopodobnie podczas cięcia prowadnica odbiła się od drzewa lub ziemi i trafiła go w udo. Rana była bardzo głęboka, pracujący łańcuch rozszarpał tętnicę udową. Mężczyzna nie miał telefonu i nie mógł wezwać pomocy. Usiłował dojść do domu, ale gwaltowny upływ krwi spowodował, że stracił przytomność. Odnaleziono go martwego. Nic nie udało się już zrobić. Zmarł kilkaset metrów od domu. Okoliczności sprawy bada policja.