Dzisiaj, 24 marca przypada Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką obchodzony w rocznicę, w tym roku 80. zamordowania przez Niemców rodziny Ulmów w Markowej. W Dębicy i powiecie dębickim było kilkanaście rodzin które z narażeniem życia podczas Holokaustu nieśli pomoc Żydom. Jedną z takich rodzin jest rodzina Mikołajkowów : Leokadia i Aleksander Mikołajkowie oraz ich synowie : Leszek i Andrzej którzy przez blisko 2 lata ukrywali w swoim domu przy ul. Kościuszki w Dębicy 13 osobową rodzinę Reichów. Za bohaterską postawę i uratowanie życia kilkunastu Żydów w 1980 roku zostali uhonorowani tytułem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.
Historia odwagi i poświęcenia Aleksandra i Leokadii Mikołajkowów, którzy uratowali 13 osobową żydowską rodzinę Efraima Reicha, późniejszego rabina Brooklynu ukrywając ich w swoim domu przy ul. Kościuszki w Dębicy przez blisko 2 lata została opisana w książce “Rodzina Mikołajkowów. Ofiarność, odwaga, poświęcenie” przez Zbigniewa Szurka.
Aleksander i Leokadia Mikołajkowowie mieszkali w Dębicy, w domu przy ulicy Kościuszki od około 1930 roku. Oboje zajmowali się medycyną: Aleksander był absolwentem Akademii Medycznej we Lwowie, natomiast Leokadia dyplomowaną pielęgniarką. Gdy wybuchła II wojna światowa i w Dębicy utworzono getto Mikołajkowowie zajęli się niesieniem pomocy społeczności żydowskiej.
W lipcu 1942 roku Mikołajkowowie pomogli w wyprowadzeniu z getta żydowskiej 13-osobowej rodziny Efraima Reicha i ukryli ją w piwnicy swojego domu, który sąsiadował przez płot z siedzibą dębickiego gestapo. Kiedy po około 9 miesiącach ukrywania rodziny w domu pojawiło się gestapo i zarekwirowało na swoje potrzeby garaż, pod osłoną nocy udało się przenieść ukrywających się na strych. Dotrwali tam do końca niemieckiej okupacji i wyzwolenia Dębicy w sierpniu 1944 roku.
W dniu wyzwolenia miasta 23 sierpnia 1944 roku od zabłąkanej kuli zginął doktor Aleksander Mikołajków. Leokadia Mikołajków po wojnie pracowała w dębickich szkołach jako higienistka, potem przeprowadziła się do synów do Warszawy. Zmarła 31 stycznia 2004. Efraim Reich wyjechał do Nowego Jorku w Stanach Zjednoczonych, gdzie został rabinem Brooklynu. W 1960 roku na łamach „New York Post” opowiedział historię ocalenia swojej rodziny.
W 29 stycznia 1980 roku Aleksander (pośmiertnie) i Leokadia Mikołajkowowie zostali odznaczeni medalem i tytułem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, 25 lipca 1989 roku do grona uhonorowanych dołączyli także ich synowie : Andrzej i Leszek.
Fragment książki:
“W swojej cierpliwości i dobroci nasi katoliccy opiekunowie dorównywali świętym. Przez cały czas doktor i jego żona przynosili nam pożywienie o 12, o 2 w nocy, kiedy tylko mogli niepostrzeżenie wyjść na strych. Nigdy nie okazywali znużenia, zniechęcenia, nigdy nie wzięli od nas pieniędzy. Inni Żydzi również ukrywali się u chrześcijan, często za to płacili. Nie mogło być o tym mowy, jeśli chodzi o naszego doktora i jego żonę. Każdy, kto zadenuncjował ukrywającego się Żyda, otrzymywał 1 kg cukru. Każdego, kto Żyda ukrywał, rozstrzeliwano. Państwo Mikołajko przez cały czas okazywali nam dobroć i względy należne gościom i w ciągu 2 lat ponosili koszty utrzymania 13 osób. Pomagali nie tylko nam; fabrykowali fałszywe dokumenty, aby również innym Żydom umożliwić ocalenie. Ratowali dzieci żydowskie, umieszczając je w polskich sierocińcach. Każdego roku w dniu jego śmierci myślę o nim. Wierzę w życie pozagrobowe. Myślę, że jest tam jednym z wielkich. Świat musi w końcu stać się dobry, jeżeli są tacy ludzie jak on”.- pisał po latach o swoich wybawcach jeden z ocalonych przez rodzinę Mikołajkowów Żydów.
„Pewnego piątku rano – opowiada rabin, jeden z ocalonych przez rodzinę Mikołajkowów – byłem zajęty pracą, gdy weszła żona doktora i powiedziała, że podobno wszyscy Żydzi muszą być zlikwidowani w ciągu kilku dni. Ogarnęła mnie panika”. Pobiegł z powrotem do getta i powtórzył wiadomość. Zapanowała trwoga. W pośpiechu urządzono prowizoryczne kryjówki pod fundamentami domów lub pod belkowaniem dachów.
„Doktor powiedział mi –mówi rabin – że spróbuje uratować moją rodzinę. Rano w niedzielę 17 VII 1942 roku żona jego udała się do getta. Nie – Żydom w zasadzie nie wolno było tam wchodzić. Przyszła z ostrzeżeniem, że likwidacja rozpocznie się za kilka godzin. Dała mi klucz od swojego strych i powiedziała, żebym spróbował ukryć tam tyle osób ile się tylko da”. W ciągu kilku godzin młody chłopak wyprowadził po kryjomu z getta jedno po drugim – rodziców, dwie siostry, brata, szwagra, dwie kuzynki, wuja, ciotkę. Trzecia z sióstr, 19 – letnia dziewczyna próbowała, jak się później okazało, ucieczki przez druty kolczaste, niestety za późno. Tymczasem hitlerowcy obstawili getto. E.R., nawet bez gwiazdy żydowskiej, nie mógł już dłużej działać. „Z początku było nas 11 osób na strychu doktora, obok budynku Gestapo – opowiada rabin.
– Był to zwyczajny strych, niskie pomieszczenie pod samym dachem, służące do przechowywania rzeczy. Nie można było prosto stać. Dom był duży, jeszcze nie stary, o trzech kondygnacjach, zbudowany z cegły. Na dole mieściły się gabinety lekarskie, poczekalnia itp. Pozostałe pomieszczenia zajmowała rodzina lekarza ze służącą. Na najwyższym piętrze mieszkał nieżonaty lokator.” Obecność lokatora i służącej niepokoiła doktora, który upatrywał w nich potencjalną piąta kolumnę i komplikowała sytuację, gdyż swoich podopiecznych lekarz musiał strzec i przed nimi, i przed Gestapo”.