Jeszcze nie tak dawno- mówią starsi ludzie – jeszcze nie tak dawno był to centralny plac skupiający życie naszego miasta. Kiedyś stały tu stragany drewniane, tam na północnej stronie Rynku. W każdą środę odbywały się tu jarmarki, a w poniedziałki targi. Zatłoczony furmankami, tętniący życiem handlowym, krzykiem, tumultem tak charakterystycznym w owe dni.
Zresztą i w pozostałe dni na dębickim rynku nie było cicho, tętnił życiem małych sklepików nalezacych do Żydów, polskich masarni, Kółka Rolniczego i Domu Handlowego „Żniwo”. W pamięci zachowały się jeszcze nazwiska właścicieli różnych sklepów, dziś już nie istniejących: firma Serednickiego, Bewszki, Armaciny, Szlachty, czy tez tekstylne i galanteryjne Wąchałowej i Jasińskiego.
Powoli rozwijająca się się Dębica zyskiwała nowe grupy społeczeństwa, z których najbardziej wyróżniali się pracownicy kolejowi oraz pracownicy nowo tworzonych zakładów przemysłowych. Na dębickim Rynku pojawiali się ludzie załatwiający swe codzienne sprawy w nowo otwartych sklepikach.
Kiedy przeniesiono z Rynku wszystkie stragany i budy na obrzeża miasta, załatano szczerby pozostałe jeszcze po I wojnie światowej. Dębica i jej Rynek zaczęły nabierać schludnego wyglądu, a reprezentacyjnego charakteru nadał miastu stacjonujqcy 20 Pułk Ułanów, a następnie 5 Pułk Strzelców Konnych, którego dowódcą był pułkownik Kowalczewski.
Dębicki Rynek – to uroczystości państwowe i wspaniale defilady. A w niedzielę po mszy św. w kościele parafialnym główną ulicą miasta w kierunku rynku ruszała cała elita na niedzielny spacer. Była to swoista promenada, okazja do wielu spotkań, rozmów. Wymieniano ukłony, pozdrowienia.
A w ciastkarni Kiciowej zasiadano przy herbatce i ciasteczku i prowadzono rozmowy nie tylko to „a co tam panie w polityce słychać”. Wśród gości na herbatce spotkać można było urzędników, lekarzy i profesorów dębickiego gimnazjum. Swoistą etykę i zasady moralne, poczucie świadomości społecznej widać było na każdym skwerku dębickiego Rynku. A potem przyszła wojna. Na dębicki Rynek runęły pierwsze bomby.
Zniknęli ludzie roześmiani, spacerujqcy. Tylko czasami przemykał ktoś śpiesznie przez Rynek, na którym coraz częściej widywano teraz niemieckie patrole. Okupacja, terror, strzały, krzyki. Kiedy na dębickim Rynku pojawiali się bojówkarze można było przewidzieć, co będzie dalej. Dziś pamięta się jeszcze miejsca śmiałych akcji partyzanckich, niemieckich egzekucji, policyjnych łapanek.
Wyzwolenie zastało Rynek zniszczony. Nastały nowe, inne czasy. Na Rynku były egzekucje, ale już
nie niemieckie. Potem ekshumowano zwłoki z dębickiego Rynku i przeniesiono je na cmentarz wojskowy. Dębica dźwigała się ze zniszczeń. Na dębickim Rynku stanął pomnik. Wokół pomnika gromadzili się ludzie na rożne uroczystości. Tu odbywały się wiece, odczyty, stały różne trybuny. Tu też odbywały się sportowe zawody, biegi. Potem pomnik przeniesiono na cmentarz radziecki, a na Rynku z roku na rok pojawiała się świąteczna choinka. W Sylwestra witano uroczyście Nowy Rok, pito szampana i składano sobie życzenia.
Teraz dębicki Rynek ma się zmienić. Coś mówią o fontannach i zegarze. Szkoda, ze człowiek nie ma następnych 90 lat – mógłby poobserwować czego jeszcze świadkiem będzie nasz dębicki Rynek.
Wspomnienia pewnego 90-latka spisała Lidia Gorska.
Artykuł ukazał się w styczniowym numerze miesięcznika Ziemia Dębicka w 2001 roku (1/2001)