Poranna groza w Ruszowie. Dziewięć osób w busie, zniszczony słup energetyczny i widmo tragedii, której uniknięto o włos.
To wyglądało jak scena z thrillera! Około godziny 5:00 rano mieszkańców Ruszowa (gmina Łabunie) obudził huk i trzask rorywanej blachy. Mercedes-bus, którym podróżowało aż dziewięć osób, wypadł z drogi, wpadł do rowu i z potężną siłą roztrzaskał się na słupie energetycznym pod napięciem.
W jednej chwili los tej grupy mógł zostać przesądzony. Ale stało się coś, co trudno wytłumaczyć – nikt nie zginął, nikt nawet poważnie nie ucierpiał. Jakby wspólnie oszukali przeznaczenie…

Bus jak pocisk – uderzenie w śmiercionośny słup
Pojazdem kierował 33-letni mężczyzna. Był trzeźwy, droga była sucha. Co się stało? Jak mówi policja – stracił panowanie nad kierownicą. Chwilę później bus sunął bez kontroli, wpadł do rowu i wbił się w słup energetyczny, przez który płynął prąd o wysokim napięciu. Konstrukcja złamała się jak zapałka.
To mógł być koniec. Iskry, zapach spalonego plastiku i przerażeni pasażerowie, którzy jeszcze chwilę wcześniej spokojnie podróżowali. A jednak wszyscy wyszli o własnych siłach.

Służby w akcji – prąd, chaos i groźba paraliżu
Na miejsce ruszyły patrole zamojskiej policji oraz pracownicy zakładu energetycznego. Sytuacja była dramatyczna – uszkodzony słup stanowił śmiertelne zagrożenie dla wszystkich w pobliżu. Ryzyko porażenia było realne.
Energetycy z użyciem specjalistycznego sprzętu natychmiast rozpoczęli akcję wymiany słupa. Policjanci zabezpieczali teren, kierowali ruchem i uspokajali mieszkańców. Gdyby bus uderzył odrobinę inaczej, lub gdyby słup przewrócił się w innym kierunku – mogłoby dojść do katastrofy o skali, której nikt nie chce sobie wyobrażać.

Cisza po burzy – i pytanie: jak to możliwe, że przeżyli?
Scena po wypadku przypominała ujęcia z filmu „Oszukać przeznaczenie” – zniszczony pojazd, połamany słup, odcięty prąd i dziewięć osób, które patrzą na siebie z niedowierzaniem. Żyją. Nic im się nie stało.