Latem 1991 roku, w głębokiej dolinie Tworylne, gdzie niegdyś tętniło życie bojkowskiej wsi, rozbrzmiały bębny, pieśni i międzynarodowe rozmowy. Z całego świata zjechali tu hipisi, artyści, buntownicy, idealiści i duchowi wędrowcy, by wspólnie stworzyć tymczasową, kolorową społeczność – Rainbow Gathering. Było to pierwsze takie spotkanie w Europie Środkowo-Wschodniej i jedno z najbardziej pamiętnych wydarzeń alternatywnej kultury lat 90. w Polsce.

Duch Tworylnego
Tworylne to miejsce pełne historii – po wysiedleniach po II wojnie światowej i Akcji „Wisła” zostało opuszczone. W 1991 roku wróciło tam życie, ale zupełnie inne niż wcześniej – tym razem wypełnione bębnami, dymem z ognisk i zapachem pieczonego chleba. Henri Schumacher, jeden z pomysłodawców zlotu, wspominał, że zakochał się w tej dolinie od pierwszego wejrzenia:
– Emanowała niezwykłą mocą, miała wręcz magnetyczne przyciąganie.
To właśnie on zaprosił Rainbow Family do Polski – społeczność nomadów, która od lat 70. organizuje zloty inspirowane ideami pokoju, ekologii, duchowości i wspólnoty.

Tysiące ludzi z całego świata
Do Tworylnego przybyli ludzie z całej Europy, USA, Kanady, Izraela, Japonii. Tysiące osób, nierzadko z dziećmi, niosło ze sobą nie tylko śpiwory i namioty, ale też instrumenty, talenty artystyczne, wegetariańskie receptury i duchowe poszukiwania.
Rachel Creager Ireland, uczestniczka z USA, wspominała:
„Siedzieliśmy na ziemi na łące, otoczeni ludźmi w ręcznie tkanych ubraniach i batikach. Przed posiłkiem wszyscy stali w kręgu i krzyczeli: KOCHAMY WAS jako modlitwę”.
Jery „Rainbow Flag Man” opisał to tak:
„Odkryłem tysiące punków, deadheadów, hipisów i aktywistów politycznych obozujących wysoko w górach na granicy polsko-sowieckiej”.
Życie wspólnotowe: bez mięsa i bez hierarchii
Ważnym elementem zlotu był zakaz jedzenia mięsa – cała społeczność opierała się na zasadach wegetarianizmu. Mięso i alkohol były absolutnie zakazane – nie z powodu ideologii, lecz z szacunku dla wspólnoty i natury.
Posiłki przygotowywano wspólnie – w centralnej kuchni, tzw. „main kitchen”, gdzie każdy mógł się zaangażować w gotowanie, obieranie warzyw, przynoszenie wody czy rozpalanie ognia. Gotowano w wielkich garach na drewnie, a potem jedzenie rozdzielano do metalowych menażek i misek. Był to nie tylko posiłek, ale akt rytualny – jedzenie jako wyraz miłości, troski i jedności.
„Wszystko działo się wspólnie. Gotowanie było wydarzeniem, nie obowiązkiem. Ludzie tańczyli, śpiewali, mieszali gary z fasolą i warzywami, a wokół krążyła serdeczność” – wspomina jeden z uczestników w relacjach zamieszczonych na welcomehome.org.

Rytuały i codzienność
Dzień zaczynał się wspólną ciszą – medytacją lub modlitwą, a potem płynnie przechodził w muzykę i warsztaty. Rozbrzmiewały bębny, gitary, fujarki. Ogniska płonęły dniem i nocą. Były wspólne gotowania, nauka tańca, dzielenie się wiedzą i energią.
Uczestnicy żyli w zgodzie z naturą – nie używano chemii, śmieci segregowano, załatwiano się do dołków wykopanych w ziemi, a wodę czerpano prosto ze strumienia. Jeden z organizatorów, Andrzej Borowski, mówił:
„W kilku miejscach rozwiesiliśmy plakaty z dwujęzycznymi komunikatami o nakazach i zakazach. Nikt nie mógł powiedzieć, że czegoś nie wie lub nie rozumie”.
W nocy, przy pełni księżyca, odbywały się cyrkowe spektakle, taneczne transy i duchowe kręgi. Ludzie medytowali, modlili się w różnych językach i pozycjach – wspólna była intencja: pokój, wolność i połączenie z Ziemią.
Echa tamtego lata
Choć Tworylne znów jest puste, zlot Rainbow z 1991 roku żyje w pamięci uczestników – jako czas odrodzenia, wspólnoty i pełnej wolności. Dla wielu był to moment przełomowy: duchowy, kulturowy, osobisty.
Dzięki relacjom takich osób jak Rachel Ireland, Jery Rainbow Flag Man czy Krzysztof Potaczała (który dokumentuje to wydarzenie w książce Bieszczady w PRL-u. Część 3), historia tęczowego zlotu w Bieszczadach nie zginęła.

Dziedzictwo tęczy
Zlot Rainbow w Bieszczadach nie był jednorazowym zrywem – był początkiem dłuższego dialogu między kulturą alternatywną a dziką naturą Karpat. Pokazał, że nawet opuszczone miejsca mogą odzyskać ducha – choćby na chwilę. Tworylne w 1991 roku stało się duchową stolicą innego świata: świata bez polityki, bez murów, bez pieniędzy – świata bębniących rytmów, wspólnego ognia i miski z gorącą, wegetariańską zupą.