Jeśli sądzisz, że najgorszym, co może cię spotkać na drodze, jest korek, to pewien 28-latek z Radomia właśnie udowodnił, że jednak nie. On postanowił sprawdzić, jak szybko można zebrać 19 punktów karnych i… czy policjanci lubią, jak się ich pogania światłami.
Wszystko wydarzyło się na ekspresówce S7 w Jędrzejowie. Mercedes, który najwyraźniej pomylił drogę z pasem startowym, gnał z prędkością 221 km/h. Dla porównania: dopuszczalna prędkość w tym miejscu to 120 km/h, czyli mniej więcej tyle, ile ten kierowca miał na liczniku już po zdjęciu nogi z gazu.
Ale to nie wszystko. Nasz bohater – zupełnie nieświadomy, że jedzie tuż za nieoznakowanym radiowozem – postanowił „poprosić” o zjazd z lewego pasa. Jak? Klasyką gatunku: długimi światłami.
No i zjechali. Ale nie z drogi.
Policjanci, którzy spokojnie jechali sobie w swoim nieoznakowanym aucie, nie mogli uwierzyć w tę pokazówkę. Nagranie z kamery było jak zwiastun nowej części „Szybkich i Wściekłych: Radom Drift Edition”. Chwilę później kontrola i szybka lekcja pokory.
Szybki rachunek za szybkość:
- 221 km/h na liczniku
- 101 km/h ponad limit
- 2 500 zł mandatu za prędkość
- 15 punktów karnych za szaleńczą jazdę
- 200 zł mandatu za „świetlną grzeczność”
- 4 punkty karne za nieprawidłowe użycie świateł
- Razem: 2700 zł i 19 punktów – prawie jak w totolotku, tylko bez radości
Na razie nie wiadomo, czy kierowca planuje napisać książkę pt. „Jak stracić prawko w 10 sekund (i pogonić przy tym policję)”, ale jedno jest pewne – w Jędrzejowie długo jeszcze nie zapomną tego świetlnego show.