Kilka tygodni temu na łamach Ziemi Dębickiej przypomnieliśmy naszym Czytelnikom postać Wandy Lewickiej, zwanej Wandzia Buba. Okazało się, że pamięta ją tysiące osób, których dzieciństwo przypadło na lata 70 lub 80 – te ubiegłego wieku. Dziś piszemy trzecią, prawdopodobnie ostatnią część historii tej kobiety.
Wandzia Buba była osobą, dziś byśmy o niej powiedzieli, niepełnosprawną intelektualnie. Niezależnie od pory roku chodziła ubrana w jasnobeżowy płaszczyk, który miała przewiązana paskiem. Często chodziła do kościoła, Klasztoru, i tam ulubione miejsce w pierwszej ławce. Jeśli ktoś tam zajął to bez zbędnych ceregieli przeganiała go. Potrafiła też zwrócić uwagę księdzu, który jej zdaniem nie dość dobrze odprawiał mszę. Dzieciaki bały się jej i dokuczały. Rodzice też nierzadko straszyły nią swoje pociechy, że jak nie będą grzeczne to zawołają Wandzię Bubę.
Wandzia Buba, prawdopodobnie uległa wypadkowi samochodowemu w okolicach dzisiejszego ronda im. ks. Leśniewskiego. Wówczas było to skrzyżowanie ulicy Krakowskiej i Chopina. Nie wiadomo jak doszło do niego doszło. Jedna z wersji mówi, że goniła dzieciaki które jej dokuczały i nie patrząc na ulicę wbiegła wprost pod koła samochodu. Nieprzytomna została przewieziona do szpitala, gdzie zmarła.
Takie informacje dotarły do nas po publikacjach na Ziemi Dębickiej o Wandze Lewickiej, zwanej Wandzią Bubą, która przez wiele lat była nieodłączną częścią Dębicy.