O budowlańcach mówi się dużo i nie zawsze w dobrym kontekście. Każdy budujący dom ma swoją historię, czasem obfitujący w niewiarygodne wydarzenia…
-Jakiś czas temu remontowałem dom. Miałem kilka firm, jedni robili ściany, inni instalacje, kolejni kładli płytki. W domu normalnie mieszkaliśmy, ale na czas remontu wyprowadziliśmy się do teściów. Cenne rzeczy pozamykane były w pokojach, piwnicy czy garażu. Jakież jest moje zdziwienie gdy teraz, po kilku już latach, okazuje się, że nie mogę znaleźć tego czy tamtego. Zginęło mi mnóstwo książek, płyt winylowych – miałem ich sporą kolekcję – były to rzeczy, których nie używałem na co dzień, a o których wiedziałem, że są i co jakiś czas do nich sięgałem. Tak samo nie mogę doszukać się kilku obrazów, które przechowywałem w garażu a ostatnio zauważyłem brak butli gazowej. Nie używałem jej co prawda i stała kilka lat gdzieś w kącie, ale teraz jej nie ma – mówi 30- latek z Dębicy. Żona też nie może doszukać się paru sztuk biżuterii. I tak naprawdę nie wiem kogo ewentualnie oskarżać, wszystkie zamki i kłódki wydają się być nienaruszone a wielu rzeczy nie ma.
Problem z uczciwością ekip to jedna rzecz, druga to ich fachowość.
Artur z Dębicy budowę domu rozpoczął od kompletowania list firm budowlanych od znajomych i rodziny. Sprawdzał ich oferty cenowe, ale i opinie. Dane na temat firmy, kontaktu do nich i osoby polecającej zapisywał w specjalnym zeszycie, który zawiera dziś bezcenne informacje.
Solidna firma to podstawa – ocenia dziś będą już na finale budowy domu. Ważne jest ich doświadczenie i kontakty w firmach handlujących materiałami budowlanymi. Czasem dzięki temu można zaoszczędzić naprawdę spore pieniądze – mówi dziś po kilkunastomiesięcznym maratonie budowlanym.
Bardzo dobrzy fachowcy mieszkają w Niedźwiadzie.
Tam co drugi dom to budowlańcy, i to solidni – dodaje Artur. Często pracują na kilku budowach jednocześnie, ale całość idzie sprawnie. Są dobrze zorganizowani potrafią dobrze doradzić. Większość w zawodzie pracuje od lat, ale trzeba uważać bo mają swoje nawyki i jak projekt jest nietypowy to mogą zapędzić się i budować „tak jak zawsze”. Nie warto oszczędzać na dobrych fachowcach.
Zdaniem większości budujących jeżeli są możliwości to trzeba korzystać z firm specjalizujących się w określonym typie usług.
-Moi sąsiedzi budowali dom, chcieli jak najtaniej – mówi inny inwestor z okolic Dębicy. Fundamenty dość sporego domu wylewali kręcąc beton w betoniarce. Jak za staruszki komuny. Ja zamówiłem „gruszkę” gotowego betonu z Bankorbetu i całe fundamenty miałem zalane w godzinę. Gdy kiedyś siedliśmy razem przy piwie i porównaliśmy koszty okazało się, że on zaoszczędził jakieś 1,5 tys. zł. Ale musiał brać urlop, załatwiać żwir, cement, stać przy betoniarce, latać z taczkami. Sam przyznał, że było taniej, ale gdyby miał robić to jeszcze raz też zamówiłby gotowy beton, miałby przysłowiowy święty spokój i czas na inne sprawy związane z budową.
Ale sam stan surowy to tylko jeden z etapów budowy. Gdy wymurowane są ściany przychodzi czas na wykończenia. A wykończenia wykańczają – jak mawiają ci, którzy mieli z tym do czynienia. Co robić, aby wykończyć się nie dać?
Jeżeli nie ma się możliwości wykonania tych robót samemu warto przestrzegać kilku zasad.
Brać ekipy z polecenia, które już gdzieś pracowały, gdzie można zweryfikować ich fachowość i solidność. To z założenia ogranicza dostęp do naszej budowy dla ekip nowych, ale budowa to nie poligon doświadczalny dla żółtodziobów a nasza życiowa inwestycja.
Umawiać się na płatność „od roboty” i najlepiej zawrzeć te ustalenia na piśmie. Sprytny budowlaniec potrafi na grube tysiące naciąć niedoświadczonego inwestora. Przykład. Układanie paneli – najczęściej mówi się cenie za ułożenie 1 metra kwadratowego. Ale gdy przychodzi do zapłaty okazuje się, że owszem cena za metr jest ustalona, ale dochodzą dodatkowe opłaty za obróbki przy drzwiach, kominku czy układanie listew wykańczających przy ścianach. W efekcie rachunek może być o wiele wyższy.
Kontrolować na bieżąco zużycie materiałów. Przykład. Pewien inwestor miał do ułożenia płytki w łazience. Zamówił firmę, zlecił robotę i wydawałoby się miał święty spokój. Do czasu gdy otrzymał rachunek do zapłaty. Tam obok robocizny, widniał rachunek za dodatkowy klej – kilkaset złotych. Fachowcy tłumaczyli, że podłoże było nierówne i trzeba było równać klejem. Po robocie rzecz nie do sprawdzenia. Trzeba było zapłacić.
Fachowcy każą, sobie płacić za każdą nie umówioną rzecz, a że najczęściej na niejednej budowie chleb jedli, wiedzą jakich argumentów użyć, aby wyjść na swoje. Ale potrafią też się zemścić, gdy czują, że coś zaczyna źle iskrzyć pomiędzy nimi a inwestorem. Jak wygląda zemsta? Popularne są wśród budujących historię w których tynkarze w płytko pod tynkami zamurowują zardzewiałą blachę. Za jakiś czas na ścianie pojawiając się rdzawe wykwity, których za nic nie daje się usunąć. Trzeba skuwać tynki. Inna forma zemsty to zamurowane jajko w ścianach. Po jakimś czasie w pomieszczeniu zaczyna niemiłosiernie śmierdzieć, bo jajko się psuje. To zemsta doskonała bo ustalenie źródła smrodu jest prawie niemożliwe a wyjście jest tylko jedno – skuwanie tynków, chyba że poprosi się o pomoc tynkarzy, którzy owe jajko zamurowali. Czasem za „drobną opłatą” wskazują miejsce gdzie jest gnijące jajko, czasem nie.
Budowa to nie jest rzecz dla każdego. To prawdziwy maraton i szkoła przetrwania. Tu spotykają się dwie strony inwestor, który swoje pieniądze chce wydać rozsądnie oraz budowlańcy, którzy chcą zarobić jak najwięcej. I czasem orobić się nie mają zamiaru. Jak w życiu.
A Wy jakie macie doświadczenia z ekipami budującymi Wasze domy?