W lipcu 1944 roku w Starej Jastrząbce rozbił się niemiecki samolot transportowy Junkers. Do dziś mieszkańcy wsi bez problemów wskazują miejsce gdzie upadł samolot.
Wydarzenie to miało miejsce w piękny słoneczny dzień. Stara Jastrząbka podczas wojny jak i obecnie była typową rolniczą wsią. Właśnie podczas pracy w polu pani Władysława Michalska (z domu Gońka) była naocznym świadkiem katastrofy niemieckiej maszyny. W 1944 roku miała 10 lat i swoją pracą starała się pomóc rodzicom w utrzymaniu rodziny. Pracując na polu nagle usłyszała huk silników samolotu, który leciał na zachód od strony Rzeszowa. Wysoko ponad nim leciało dziewięć innych, mniejszych maszyn. Wszystkie obniżyły swój lot i skierowały się w kierunku lecącego Junkersa. Z tej grupy trójka myśliwców zaatakowało niemiecką maszynę. Kilka z nich przeleciało bardzo blisko ludzi pracujących na polu i zauważono, że miały białe gwiazdy na skrzydłach, stąd wniosek, że były to maszyny amerykańskie.
Po zbliżeniu się do lecącego Junkersa rozpoczęły atak. Podchodziły do niego pojedynczo i strzelały a potem odchodziły na krąg. Ostrzał nie był bardzo skuteczny i wydawało się, że Junkers ocaleje. Maszyna zdawał się być nieczuła na ogień myśliwców. W którymś momencie jeden z nich zbliżył się do Junkersa i oddał długą serię w kadłub, który zachwiał się w locie i zaczął się palić. Załoga nie była w stanie już utrzymać maszyny w powietrzu i zniżała lot. Maszynę ogarniały płomienie. Na bardzo niskim pułapie Junkers nadleciał nad Starą Jastrząbkę. Wtedy z bocznych drzwi wypadł jeden z członków załogi i spadł na dach stodoły. Maszyna przeleciała jeszcze kilkaset metrów i runęła na ziemię. Z płonącego wraku wyskakiwali członkowie jego załogi. Jeden z nich, pilot maszyny, był bardzo poparzony. Miał spalone do łokcie ręce. Ból musiał być straszliwy bo żołnierz ten chłodził resztki swoich spalonych kończyn w strumyku który płynął obok drogi prowadzącej przez wieś. Rannym Niemcom została udzielona pierwsza pomoc przez mieszkańców Starej Jastrząbki i członkinie konspiracyjnej drużyny sanitarnej „Zielony Krzyż”.
Poparzony pilot trafił do niemieckiego lekarza w Czarnej, gdzie wkrótce zmarł. Nie przeżył również katastrofy członek załogi, który wypadł z lecącego samolotu. Podczas upadku doznał urazu kręgosłupa i zmarł w wyniku obrażeń. Pozostali dwaj członkowie załogi doznali tylko drobnych ran. Przed opuszczeniem Starej Jastrząbki podziękowali jej mieszkańcom za okazaną troskę i ratunek.
Samolotem który został zestrzelony nad Jastrząbką, był Junkers Ju 352 Herkules. W czasie wojny wyprodukowano tylko czterdzieści trzy sztuki tego typu maszyn. Jeden z nich zakończył swój żywot na polu w Starej Jastrząbce. Wrakiem maszyny zainteresowali się partyzanci, którzy wymontowali z niego jeden z karabinów maszynowych, ale potem w walce często zawodził. Spalona maszyna przez długie tygodnie leżała na miejscu gdzie upadła.
Kilka tygodni później w pobliżu Jastrząbki został zestrzelony inny niemiecki samolot Messerschmitt Bf 109 e. Pilot zdołał wylądować awaryjnie na jednym z pól i zdołał się przedostać do swoich. Niestety próbowano go zastrzelić, co zakończyło się niepowodzeniem. W odwecie Niemcy spacyfikowali kilka gospodarstw i zastrzelili kilku mieszkańców wsi. Wielu z nich musiało się ukrywać w pobliskich lasach aż do czasu zajęcia tych terenów przez wojska rosyjskie.
Tamte wydarzenie sprzed lat dokładnie opisał Aleksander Kabara w książce pt. „Zapalnik. Z walk AK i BCh na Płaskowyżu Tarnowskim w latach 1939 – 44″.