Dawno już z krajobrazów naszych pól zniknęli kosiarze, co to krzepę mieli w rękach żeby cały dzień przy żniwach pracować, snopek potrafili związać i zboże skopić. „Powymyślali te durackie maszyny bo siły w ręcach nie mieli” – narzekał Pawlak w „Samych swoich” patrząc na spalinową młockarnię, co to niby zboże lepiej miała młócić niż cepy.
Nie inaczej jest teraz. Wszędzie po polach kombajny młócą, maszyny słomę zbierają. Prawdziwego kosiarza spotkać to cud. Gdzie człowiek nie spojrzy tam sama technika.
Ale niezwykłe wydarzenie podczas tegorocznych żniw miało miejsce w Głobikowej. W żniwa z kosą w pole, jak za dawnych czasów wyszedł gospodarz. Zboże skosił i od czasu do czasu jej ostrze osełką naostrzył. Po okolicy rozszedł się charakterystyczny dźwięk. Nostalgicznie posłuchać było.
-Kupiłem starą odmianę pszenicy – płasurkę. Trudno ją dostać, bo teraz wszędzie te nowoczesne odmiany tylko się sieje. Aż pod Rzeszów musiałem jechać, żeby parę worków na siew zdobyć – mówi Adam Pieniążek.
Zboża starczyło akurat, żeby hektar pola obsiać. Pszenica pięknie wzeszła, rok był dobry. Ciepło i wilgotno. Płaskurka lubi takie warunki. Rosła pięknie.
-Niestety dowiedziały się o niej dziki, bo pole blisko lasu i nie ogrodzone. Kilka razy przyszły na pszenicę i z hektara zboża ocalało raptem parę arów – opowiada Adam Pieniążek. A że ładna była i dorodna to jeszcze wyległa, jak dawniej na polach bywało.
Teraz te nowoczesne odmiany zbóż to na krótkim źdźble rosną, tak są zmodyfikowane.
-Nie wylegają jak dawniej i łatwiejsze są w uprawie. Ale też i tego czegoś to zboże nie ma. Jakby duszy mu brakuje – dodaje Pieniążek.
Wylęgnięte zboże to tylko kosą dobrze zebrać można. Wie to każdy rolnik. Kombajn za wysoko źdźbło ścina. Jak jest położone to kłosy pełne ziarna zostają. I cała robota idzie na marne. Wyciągnął więc gospodarz kosę z zakamarków stodoły. Któregoś słonecznego dnia ruszył na żniwa. Wiele tego nie było, parę kop ledwie. Dziki swoje zrobiły.
-Plonu dużo nie ocalało, nawet siew się nie wrócił. Pszenicę skosiłem, powrósła uplotłem i snopki związałem. Kopy na polu stanęły jak za dawnych czasów – śmieje się gospodarz z Głobikowej. Aż ludzie przystawali i patrzyli.
Nie opłaciła się ta uprawa finansowo, ale nie o zysk tu chodziło.
-Od pewnego czasu razem z żoną na zdrowe żywienie postawiliśmy. Nie tykami chemicznie przetworzonej żywności chociaż często tania jest i dobrze smakuje. Od tego sztucznego jedzenia to tylko choroby i cierpienia w człowieku powstają. Sami pieczemy chleb, a to zboże co u nas na polu wyrosło właśnie na to siałem – zdradza Adam Pieniążek. Roboty przy nim nie brakowało, ale ten chleb co z niego jemy to jakby z innego świata pochodził. A on w naszej Głobikowej urósł.