Nigdy nie przypuszczaliśmy, że artykuł na temat żydowskich nieruchomości zamieszczony w pierwszym numerze „Przeglądu Dębickiego” wzbudzi aż tak wielkie poruszenie wśród naszych Czytelników. Piszący go dziennikarze byli przekonani, że większość dawnych włścicieli tych nieruchomości nie żyje. Tymczasem okazało się, że wiele tych domów, placów ma swoich spadkobierców żyjących w Izraelu, Kanadzie, USA.
Synagoga przy ulicy Krakowskiej pochodzi z drugiej strony XVIII. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej została zniszczona, gdyż rosyjskie wojska okupacyjne wykorzystywały ten budynek jako stajnię dla koni. (Rosjanie z upodobaniem stosowały ten schemat również kilkadziesiąt lat później urządzając stajnie w zabytkowym XVI-wiecznym kościółku w Straszęcinie w 1944 roku).
Odnowiona synagoga przetrwała do pierwszych dni okupacji w 1939 roku, kiedy została spalona i zamieniona na magazyn. Po remoncie w latach sześćdziesiątych urządzono w jej wnętrzu sklep wielobranżowy, gdzie niezmiennie prowadzony jest handel po dziś dzień. Świątynia jest własnością gminy żydowskiej, która postanowiła utrzymać taki charakter obiektu. Wobec bóżnicy były liczne projekty wykorzystania go jako muzeum, sali koncertowej (budynek ten ma znakomitą akustykę). Doktor Marian Morawczyński kilka lat temu proponował, aby w nim urządzić salę pamięci dębickich Żydów, niestety planów tych nie udało się zrealizować.
Wśród licznych nieruchomości znajdujących się w Dębicy, których właścicielami byli i są Żydzi jest, wspomniany w artykule w „Przeglądzie Dębickim”, dawny Dom Partii, mieszczący się przy ulicy Rzeszowskiej 15. Prawowitym właścicielem był znany w okresie przedwojennym Żyd Nathan Grunspan, który był założycielem pierwszej krajowej Fabryki Taczek, Kół i Wozów. Przedsiębiorstwo rozwijało się dzięki zamówieniom firm budujących szlaki kolejowe, co umożliwiało w tym okresie (II poł XIX w.) zatrudnienie aż 20 robotników. Jak wiadomo, budynek ten przez dłuższy czas użytkowany był przez partię, po 1989 roku siedzibę miał tu Urząd Pracy, a w chwili obecnej swoją siedzibę znajduje tu m.in. redakcja i szereg innych dębickich firm.
Budynek ten kryje w swojej historii szereg tajemnic. Podczas wojny na jego strychu przez długi czas ukrywało się kilkoro Żydów, spośród których jeden mężczyzna zmarł z wyczerpania. Długie dni i tygodnie przebywania tam były tym bardziej stresujące, że kilkaset metrów dalej, naprzeciw dawnego kina „Uciecha” miało swoją siedzibę Gestapo. Na wprost tej dębickiej katowni znajdował się inny budynek, na którego strychu dr Aleksander Mikołajków przez ponad dwa lata ukrywał kilkunastu innych Żydów.
W okresie powojennym władze państwowe utrudniały Żydom wyjazd za granicę. Sytuacja zmieniła się pod koniec lat 60-tych, kiedy wiele rodzin żydowskich zostało zmuszonych do opuszczenia kraju. W Dębicy były przypadki, kiedy z dnia na dzień Żydzi otrzymywali paszport i nakaz opuszczenia Polski w ciągu 2-3 dni, bez możliwości powrotu.
Z dnia na dzień musieli sprzedać swoje domy lub pozostawić je bez opieki. Wówczas wiele budynków i placów pozostało bez właścicieli lub zostały one sprzedane po zaniżonych cenach. Tak było w przypadku dawnej szkoły hebrajskiej, przy ulicy ulicy Wielopolskiej, która w chwili obecnej nie istnieje, ponieważ budynek ten został spalony. Wśród nieruchomości pożydowskich znajdujących się w Rynku jest budynek, w którym znajdowała się Galeria MOK. Jego prawowitym posiadaczem był Machler, który tą nieruchomość przekazał (sprzedał) dębickiemu właścicielowi. Działka, na której znajduje się D. H Rzemieślnik była w posiadaniu rodziny Balsam, która po roku 1968 wyjechała z kraju. Wielu z dębickich Żydów zostało zmuszonych do wyjazdu, wielu z nich odebrano obywatelstwo, a powrót do kraju był niemożliwy.
W chwili obecnej w Dębicy toczy się kilka spraw o zasiedzenie, natomiast w innych miastach takich spraw jest niewiele. Zaskakującą rzeczą jest fakt, że część spadkobierców tych nieruchomości żyje, chociaż wielu dębiczan o tym nie wie.
Nieruchomości te dla ich dawnych posiadaczy lub ich rodzin mają wartość sentymentalną. Nie chcą tu wrócić, a sama wartość nieruchomości jest relatywnie niewielka do cen na przykład mieszkania w Izraelu, które zaczynają się od 100 tys. dolarów.
Czasem koszt wynajęcia adwokata, który zająłby się sprawą znacznie przekroczyć mógłby wartość nieruchomości. Polscy adwokaci niechętnie zajmują się tego typu sprawami, ale coraz częściej okolice Dębicy i samo miasto odwiedzają amerykańscy prawnicy wynajęci przez rodziny żydowskie. Mają oni zupełnie inne podejście do tych kwestii niż ich polscy koledzy. I, co warte podkreślenia, są skuteczni.
Dębica nie zmieni swojej historii. Dziś mieszkający tu ludzie muszą rozwiązać problemy zostawione im w spadku przez dziadków czy rodziców. Problemy, których symbolem może być plac Gryfitów na którym stoi figura Matki Boskiej są bardzo trudne. Plac ten w połowie jest własnością Żyda, który odwiedza Dębicę co jakiś czas. Jedyne co pragnie otrzymać w zamian za niego to … dowód osobisty wydany przez Urząd Miasta.
Artykuł ukazał się w miesięczniku Ziemia Dębicka nr 2/2002/B.Ś, K.Cz.