Previous
Next
Previous
Next
Previous
Next

W lipcu 1934 roku Brzeźnicę nawiedziła powódź. „Zalało wiele domów, a na Zakąciu to tylko jeden jęk był” – wspominała śp. Maria Kolakowska

W 1934 roku, w lipcu Brzeźnicę nawiedziła powódź. Pamiętam to bardzo dokładnie, i rok, i miesiąc, bo w sierpniu urodził się mój syn Janek. Przez wiele dni padał deszcz i woda w Wisłoce się podniosła. Korytem szła mętna, spieniona woda wspominała śp. Maria Kolakowska.



Byłam wtedy w ciąży, ale poszłam nad rzekę, żeby zobaczyć to wszystko, bo byłam ciekawa. Wzburzoną rzeką płynęły całe drzewa, potopione krowy, konie, psy i inne stworzenia. Rzeka groźnie szumiała. Widok był przejmujący grozą.

Woda zalewała wsie położone nad rzeką, zrywała mosty. W Dębicy też zerwała most kolejowy i pociągi nie mogły kursować. U nas woda z Wielopolki nie mogła wpływać do Wisłoki i cofnęła się zalewając wiele domów i pól. Blisko drogi mieszkała rodzina Klimków. Ich Wielopolka zalała zalała tak szybko, że nie zdążyli uciec. Dopiero łódką popłynęli po nich i ich zabrali. Największa woda była tylko jeden dzień, potem spadła ale szkód narobiła wiele.

Zalanych było wiele domów. Za Wisłoką, na Zakąciu to tylko jeden jęk był. Woda była tak wysoka, że widać było tylko z niej czubki ogromnych drzew. Ludzie potracili wszystko, domy, dobytek. Ledwie z życiem uszli. Jak woda opadła już do normalnego stanu to i tak przez cały następny tydzień nie można było wejść w pole, bo było mokro. Rzeka naniosła mułu na pola i wiele różnych rzeczy – drzewa, potopione zwierzęta, jakieś sprzęty gospodarskie.

W Brzeźnicy na szczęście nikt się nie utopiła, ale w innych wsiach to ludzie w tej powodzi stracili życie. U nas powódź sprawiła inne nieszczęście. Woda pozalewała pola uprawne i zboże, co jeszcze rosło, i to co było już skoszone. U nas na polu zboże było już skoszone. Stało w kopach. Ta wilgoć spowodowała, że ziarna zaczęły kiełkować. W żniwa zbierało się zboże z zielonymi kłosami. I takie tylko tego roku mieliśmy ziarno. Ale nie było wyjścia i z takiego zboża musieliśmy piec chleb. Trudno to zboże mieliło się z żarnach. Ciasto z takiej mąki nie wyrastało i chleb nie był dobry. To był bardzo ciężki rok.

Opowiadanie pochodzi z książki pt. „Maria Kolakowska. Moje długie życie”. Jest ona dostępna w sprzedaży w Księgarni Skarbnica w Dębicy.

Podziel się z innymi

Shares
Previous
Next

Więcej informacji...

My i nasi partnerzy uzyskujemy dostęp i przechowujemy informacje na urządzeniu oraz przetwarzamy dane osobowe, takie jak unikalne identyfikatory i standardowe informacje wysyłane przez urządzenie czy dane przeglądania w celu wyboru oraz tworzenia profilu spersonalizowanych treści i reklam, pomiaru wydajności treści i reklam, a także rozwijania i ulepszania produktów. Za zgodą użytkownika my i nasi partnerzy możemy korzystać z precyzyjnych danych geolokalizacyjnych oraz identyfikację poprzez skanowanie urządzeń.

Kliknięcie w przycisk poniżej pozwala na wyrażenie zgody na przetwarzanie danych przez nas i naszych partnerów, zgodnie z opisem powyżej. Możesz również uzyskać dostęp do bardziej szczegółowych informacji i zmienić swoje preferencje zanim wyrazisz zgodę lub odmówisz jej wyrażenia. Niektóre rodzaje przetwarzania danych nie wymagają zgody użytkownika, ale masz prawo sprzeciwić się takiemu przetwarzaniu. Preferencje nie będą miały zastosowania do innych witryn posiadających zgodę globalną lub serwisową.