Zastanawiające, ile w naszym mieście wydarzyło się wiele lat temu. Wiele cennych informacji dotyczących dziejów miasta w różnych latach jego istnienia można znaleźć we wspomnieniach i opowiadaniach ludzi, świadków tamtych dni.
W poprzednim numerze „Ziemi Dębickiej” opowiedzieliśmy krótko o śmierci Romana Banka. Zastrzelił go żandarm niemiecki stacjonujący w Dębicy w latach 1939 – 1944 Hans Urban. Był uważany za wampira Dębicy. Z okrucieństwem mordował Polaków i Żydów. W roku 1943 obchodził osobliwy „jubileusz” z okazji 500 osobiście zamordowanych Żydów. Posiadał wyjątkową umiejętność unikania śmierci. Wielokrotnie bojówki AK, mające wyraźne rozkazy zlikwidowania Urbana, wystawiały czujki na drogach, ostatnio jeździł. Jednak nigdy ta samą trasą nie wracał, dlatego wiele akcji miało na swym koncie różnych gestapowców, ale jeszcze nie Urbana.
Kiedy w kwietniu 1944 roku na ulicach Dębicy pojawiła się sędziszowska bojówka AK wiadomo było (tylko dla wtajemniczonych), że znowu zaplanowano akcje skierowaną na hitlerowców. Bezpośrednie zadanie sprowadzało się do likwidacji Urbana, lecz w razie, gdyby znów zmienił trasę, bojówkarze mieli zastrzelić innego żandarma. Na miejsce akcji wyznaczono róg ulicy Kolejowej. Było ono o tyle niebezpieczne dla bojówkarzy, że znajdowało się w pobliżu budynku kripo.
W razie strzelaniny cała trójka Akowców była wystawiona „na talerzu” Niemcom, którzy mogliby wziąć odwet. W akcji brali udział podporucznik „Śmiały” (Tadeusz Szczurowski) oraz (bracia Wilkowie Tadeusz i Zygmunt) „Orwid” i „Orkan”.
Jak donosił meldunek, Urban, wraz z drugim równie okrutnym żandarmem Bąkiem, zbliżali się od strony Rynku w kierunku ul. Kolejowej. Ukryci i przyczajeni żołnierze za zakrętem nie wiedzieli, że w ostatniej chwili Urban wysiadł z dorożki zostawiając w niej Bąka, który pojechał w stronę ulicy Kolejowej. Kiedy dorożka znalazła się na wysokości ul. Kraszewskiego rozegrała się scena jaką można zobaczyć na wojennych filmach.
Grupa bojowa otworzyła ogień z „peemu”. Bąk został zabity na miejscu. Krótka, lecz. głośna strzelanina słyszana w promieniu kilkuset metrów wystraszyła przechodniów. Nerwowo, pośpiesznie chowali się w okolicznych domach.
Druga grupa bojowa pod dowództwem „Farysa” (Jerzy Woś) wzięła udział w swoim życiu nadbiegających Niemców, którzy szybko zniknęli rozbiegając się w różnych stronach. Po kilku minutach było już po akcji. Zginął Bąk, który był Polakiem na usługach Niemców. Z Urbanem stanowili nierozłączną parę uczestniczącą w egzekucjach, mordach i represjach.
Dziś miejsce, w którym rozegrało się na wydarzenie należy do dość ruchliwych. Ludzie śpieszący do pociągu, na „zielony rynek”, zdążający do apteki na ul. Kolejowej wie lub nie, że właśnie tutaj kiedyś zdarzyła się taka historia.
Lidia Górska
Artykuł ukazał się w miesięczniku Ziemia Dębicka nr 12/2000