Fala kulminacyjna w Dębicy przyszła około godziny 3 w nocy i wyniosła 754 centymetry. W rejonie mostu na Kościuszki Wisłoka ma kilkaset metrów szerokości – rozciąga się od wału po stronie Dębicy po wał po stronie Zawierzbia.
Mieszkańcy Zawierzbia mają niespokojną noc za sobą. Woda wzbierała wczoraj cały dzień i osiągnęła najwyższy poziom około godziny 3 w nocy. Fala powodziowa miała 754 i była znacznie niż ta sprzed czterech lat, gdzie osiągnęła poziom ponad 9 metrów. Mieszkańców Zawierzbia uspokajał naprędce usypany wał na terenie dawnej betoniarni. Ale na szczęście woda nie dotarła do jego podstawy.
Co ciekawe, w normalnych, nie powodziowych czasach, taki wał nie mógłby powstać – bo przepisy nie pozwalają. W sytuacji zagrożenia powodziowego wał można było usypać i nikt nie pyta się o zgodę. Marek Rączka wójt gminy Żyraków był przygotowany na taką możliwość.
W czasie gdy nie ma powodzi, jeśli wbiłbym łopatę w ziemię w celu budowania prowizorycznego wału miałbym na głowie wymiar sprawiedliwości za działania niezgodne z prawem – mówił w rozmowie z nami kilka miesięcy temu Marek Rączka. Ale w rejonach gdzie wał byłby potrzebny mogę przygotować ziemię, którą mogę użyć w chwili zagrożenia. Mam też zarezerwowany sprzęt, który mogę użyć w razie potrzeby.
I ta zapobiegliwość Rączki przyniosła owoce. Dzięki zapasom wcześniej przygotowanej ziemi wał usypano szybko. Nikt nie pytał o zgody, ustalenia i przepisy. I on mógłby uratować mieszkańców Zawierzbia, którzy zastali zalani cztery lata temu. Ale na szczęście poziom rzeki był na tyle niski, że woda nawet nie dotarła do jego podstawy.
Teraz pytanie co stanie się z tym wałem po powodzi. Czy zostanie rozebrany? W świetle prawa to samowola budowlana, jednak mogła ocalić wiele domów przed powodzią.