Mariusz Szewczyk uważa, że nie da się uniknąć tematu poszerzenia granic Dębicy. – Trzeba jednak na ten temat rozmawiać z sąsiednimi gminami. Ten proces musi przebiegać bezkonfliktowo – mówi burmistrz miasta.
Dębica dusi się w swoich obecnych granicach administracyjnych a nie da się ukryć, że dla wielu mieszkańców poddębickich miejscowości to właśnie miasto jest centrum gdzie żyją, pracują, korzystają z obiektów sportowych i kulturalnych. Koszt ich utrzymania ponosi miasto. Zawierzbie, Straszęcin, Latoszyn czy Nagawczyna to już podmiejskie dzielnice, które pełnią role „sypialni” a ich mieszkańcy w dużej większości funkcjonują w Dębicy.
– Temat poszerzenia miasta będzie powracał i nie da się go ominąć – mówi Mariusz Szewczyk. Trzeba o tym rozmawiać z gospodarzami sąsiednich gmin np. Żyrakowa i Czarnej.
Poszerzenie granic miasta to trudna rzecz dla gmin. Oznacza to zawsze utratę wpływów podatkowych do ich budżetów, zwłaszcza jeśli poszerzenie miałoby się odbyć poprzez przyłączenie mocno zurbanizowanych terenów. Ostatnie poszerzenie granic administracyjnych Dębicy miało miejsce za czasów Edwarda Brzostowskiego. Wywołało to ostry konflikt z gminą Dębicą i wójtem Stanisławem Rokoszem. Gmina straciła na rzecz Dębicy niewielki teren w okolicach Autozbytu. Relatywnie najmniej konfliktogenne mogłoby być przyłączenie terenów niezurbanizowanych, a takich nie brak „za Wisłoką” na terenach gmin Czarna i Żyraków.
-Niczego nie będziemy robić na siłę. Rozwój miasta to proces, którego nie da się zatrzymać a gminy muszę też zrozumieć, że mocna Dębica rzutuje na rozwój całego regionu, w tym również ich gmin – dodaje Szewczyk.