6 maja 1968 roku był dniem jak każdy inny w komunistycznej Polsce. Dębica była wówczas dużym jak na tamte czasy miastem, które było ważnym węzłem komunikacyjnym w regionie i konkurowała ona z pobliskim Rzeszowem pod względem zaludnienia, wielkości czy rozwijającego się przemysłu.
Tego dnia miał odbyć się transport wojskowego pociągu składającego się z 40 wagonów oraz wojskowych ciężarówek, był to tak zwany „eszelon”. Został załadowany na stacji „Dębica Towarowa” i miał dotrzeć do stacji „Lipa”, niedaleko Stalowej Woli. Odległość pomiędzy stacjami wynosiła 100 kilometrów. O godzinie 20:20, po załadowaniu eszelonu pociąg wyruszył w prawą stronę, wioząc na sobie kilkadziesiąt wojskowych ciężarówek, w których spali żołnierze 13 Samodzielnego Batalionu Saperów w Dębicy. Podróż przebiegała sprawnie i wszystko zapowiadało, że za parę godzin transport dotrze do celu.
Około 20 minut po odjeździe pociąg zbliżał się do stacji „Kochanówka Pustków”. Wówczas na tamtejszym moście w Brzeźnicy błędnie załadowana spycharka BAT-M zahaczyła o górną krawędź ostatniej kratownicy mostu powodując załamanie przęsła. Ciężarówki za spycharką z ludźmi w środku zostały mocno ściśnięte i miażdżąc się nawzajem powchodziły na siebie. Spowodowało to rozerwanie baków z paliwem i ogromny pożar pociągu. Na miejscu było pełno ognia, a ku niebu snuł się czarny dym. Ludzie, którzy pamiętają katastrofę wspominają widok jako okropny i wręcz nie do opisania.
Na miejsce po czasie przyjechała straż pożarna i inne służby, żeby opanować sytuację i uratować kogo się da. Z pojazdów, które nie uległy wypadkowi wysiadali zmęczeni żołnierze, którzy nie mogli uwierzyć, w to co się stało. Strażacy w międzyczasie próbowali ugasić pożar, co nie było łatwym zadaniem, ze względu na jego skalę i fakt, że był on na moście. Na ziemi przy drzewach leżały tlące się sterty metalu i nadpalone karabiny. Przez kłęby dymu widać było również, że most odbarwił się wskutek ognia. Zdarzenie przyciągnęło wielu gapiów, którzy przyszli zobaczyć widok katastrofy.
Ja w tę noc wracałem pociągiem z badań lotniczych w Dęblinie i nad ranem dowieźli nas autobusami z Dębicy do Kochanówki. W domu Mama powiedziała co się zdarzyło, więc na rowerze podjechałem do Brzeźnicy. Mój Tato i lekarze z Pustkowa Osiedla, pielęgniarki byli całą noc na miejscu. Ja pamiętam widok dymiącego mostu i totalnego rozgardiaszu wokół. Porozrzucany wojskowy sprzęt, skrzynie – wspomina świadek tych zdarzeń Zbigniew Godzisz.
Ruch przez ten odcinek z konieczności został wstrzymany.
Pożar wkrótce ustał, a po czasie z mostu usunięto ściśnięte i zmiażdżone wojskowe pojazdy. W katastrofie zginęło 7 osób, wszyscy z wspomnianego wcześniej 13 Samodzielnego Batalionu Saperów w Dębicy. To właśnie oni spali w zmiażdżonych ciężarówkach, które ogarnął ogień. Oprócz tego jedna osoba została ranna.
Pomimo upływu ponad pół wieku to tragiczne wydarzenie wciąż pozostaje w pamięci wielu mieszkańców Dębicy i okolic, czy to z opowieści, czy ze wspomnień.
Piotr Czuchra
Fotografie z tego wypadku można obejrzeć na profilu FB Kolejnictwo pod tym linkiem.
https://www.facebook.com/Kolejnictwo/posts/1836395179717103