Fot. Włodzimierz Topolski
Dorastaliśmy w przekonaniu, że jeśli będziemy się uczyć, ciężko pracować i rozwijać, to świat stanie przed nami otworem. Nasi rodzice powtarzali: „Idź na studia, zdobądź wykształcenie, a będziesz mieć lepszą przyszłość”. I poszliśmy. Zdobyliśmy dyplomy, nauczyliśmy się języków, niektórzy nawet wrócili z wielkich miast, bo wierzyli, że mogą coś zmienić. A potem uderzyła rzeczywistość.

Bez szans na dobrą pracę
Dębica, niegdyś tętniąca życiem, dziś coraz bardziej przypomina miejsce, z którego młodzi ludzie uciekają, by nigdy nie wrócić. Lokalne firmy oferują pensje, które nie pozwalają na godne życie. Na etaty z prawdziwą umową i normalną wypłatą mogą liczyć nieliczni. Większość z nas dostaje do wyboru: „Minimalna krajowa albo praca na czarno”.
Globalne korporacje omijają Dębicę szerokim łukiem, a lokalne przedsiębiorstwa często wolą zatrudniać ludzi po znajomości. Dobre wykształcenie? Praktycznie bez znaczenia.

Archaiczna szkoła, nieprzydatna wiedza
Spędziliśmy lata w szkołach, ucząc się rzeczy, które dzisiaj możemy znaleźć w telefonie w dwie sekundy. Całe dnie wkuwaliśmy daty bitew, wzory na wyznaczanie objętości brył, listy rzek w Ameryce Południowej – ale nikt nie nauczył nas, jak rozliczyć podatki, jak negocjować pensję, jak założyć własną firmę.
Nasi nauczyciele mówili, że wiedza to klucz do sukcesu. Może tak było 30 lat temu, ale dziś bardziej niż znajomość wszystkich władców Polski przydałaby się umiejętność programowania, zarządzania finansami albo radzenia sobie na rynku pracy.

Mamy „2” z przodu – i to nas przekreśla
Najbardziej dobijające jest jednak to, że mamy pecha, bo urodziliśmy się po 2000 roku. Jeszcze kilka lat temu byliśmy „młodzi i obiecujący”. Dziś, gdy w CV pojawia się data urodzenia zaczynająca się od „2”, często już na starcie jesteśmy skreśleni. „Brak doświadczenia”, „za duże wymagania”, „inni mają więcej stażu” – to słyszymy na rozmowach o pracę, jeśli w ogóle ktoś raczy odpisać na nasze aplikacje.
A przecież to nie nasza wina, że startujemy w realiach, gdzie ceny mieszkań są absurdalne, pensje nie rosną, a każda stabilna posada jest już dawno zajęta przez kogoś z „doświadczeniem”.
Mieszkanie? Tylko w snach
Kupno mieszkania w Dębicy? Śmiech na sali. Ceny nieruchomości rosną, banki żądają gigantycznego wkładu własnego, a nasze pensje są niewystarczające, by dostać kredyt. Wynajem? Również absurdalnie drogi w porównaniu do zarobków. Większość z nas nadal mieszka z rodzicami, mimo że mamy blisko 30 lat. Nie dlatego, że tego chcemy, ale dlatego, że po prostu nie mamy wyboru.

Miasto bez przyszłości?
Dębica powoli umiera. Coraz więcej pustych lokali, zamkniętych sklepów, restauracji, które nie wytrzymały realiów rynku. Kiedyś na rynku było życie – dziś coraz więcej osób woli spędzać wieczory w Rzeszowie, bo tu nie ma po co wychodzić.
Ci, którzy mieli odwagę, już wyjechali. My – jeszcze zostaliśmy, ale coraz częściej zadajemy sobie pytanie: Po co?
Może my, Milenialsi z Dębicy II, nie mamy tu przyszłości. Ale czy ktoś w ogóle chce, żebyśmy ją tu mieli?