Urodziliśmy się w czasach, gdy świat zastanawiał się, czy komputery poradzą sobie z problemem roku dwutysięcznego. Dębica w latach 90. była miastem, w którym życie toczyło się swoim rytmem – bez pośpiechu wielkich metropolii, ale z charakterystycznym dla Podkarpacia etosem pracy i przywiązaniem do tradycji. Wtedy jeszcze nie było tu galerii handlowych, a weekendowe zakupy robiło się na targu albo w sklepach osiedlowych.

Dzieci Dębicy – między tradycją a nowoczesnością
Dorastaliśmy w czasach, gdy podwórka były naszymi pierwszymi mediami społecznościowymi. Wychowywały nas trzepaki, boiska szkolne i podmiejskie łąki. Rower był głównym środkiem transportu, a telefon – jeśli ktoś go miał – służył głównie do odbierania połączeń od rodziców. Pamiętamy jeszcze świat bez Internetu, ale to właśnie my byliśmy pierwszym pokoleniem, które zaczęło go na masową skalę używać. Dębica, choć nie była dużym miastem, miała swoje kafejki internetowe, w których z zapartym tchem odkrywaliśmy Gadu-Gadu, pierwsze fora i gry online.

Rok urodzenia zaczynający się od „2” – nasz szklany sufit
Gdy byliśmy dziećmi, wydawało się, że wejście w nowe milenium to coś ekscytującego. Byliśmy pierwszym pokoleniem, które przekroczyło tę magiczną barierę. Ale z czasem okazało się, że cyfra „2” na początku roku urodzenia stała się symbolem niewidzialnego sufitu.
Dla starszych pokoleń często pozostajemy „za młodzi, żeby wiedzieć lepiej”, ale jednocześnie „za starzy”, żeby być postrzegani jako pełnoprawni cyfrowi tubylcy, jak Gen Z. W pracy słyszymy, że „dzisiejsza młodzież nie ma etosu pracy”, choć to my byliśmy pierwszym pokoleniem, które musiało się dostosować do niestabilnego rynku, pracy na umowach śmieciowych i konieczności ciągłego dokształcania się.

Brak własnego mieszkania – problem, który nas definiuje
Nasi rodzice w wieku 30 lat mieli już na swoim koncie zakup mieszkania, a często i budowę domu. My – w większości – nie mamy ani jednego, ani drugiego. Często nadal mieszkamy z rodzicami, bo nie stać nas na samodzielność, albo wynajmujemy małe mieszkania, płacąc kwoty, które jeszcze dekadę temu wystarczałyby na ratę kredytu hipotecznego.
Nie dlatego, że nie chcemy mieć własnego kąta, ale dlatego, że dla banków jesteśmy niewiarygodnymi kredytobiorcami. Pracujemy na umowach o dzieło, zleceniach albo w firmach, które nie dają stabilności. A jeśli mamy etat, to i tak nasza pensja często nie wystarcza na wkład własny. Ceny nieruchomości rosną szybciej niż nasze zarobki, a wizja posiadania własnego mieszkania staje się czymś nierealnym.
Gdy słyszymy od starszego pokolenia, że „wystarczy zacisnąć pasa i odkładać”, czujemy się, jakbyśmy żyli w dwóch różnych rzeczywistościach. Jak mamy odkładać, gdy koszty życia rosną z każdym rokiem, a oszczędności topnieją szybciej niż przybywa cyferek na koncie?
Szkoła, studia, powroty
Wielu z nas kończyło podstawówki w czasach reformy edukacji, gdy pojawiły się gimnazja. Licea i technika w Dębicy miały swoją renomę, ale dla wielu ambicją było wyjechać na studia do Rzeszowa, Krakowa czy Warszawy. Niektórzy wracali, inni zostawali w większych miastach, szukając lepszych możliwości pracy. Dębica była dla nas domem, ale jednocześnie miejscem, które często nie mogło sprostać naszym zawodowym aspiracjom.
Rynek pracy – między stabilnością a niepewnością
Nasze pokolenie dorastało w przekonaniu, że wykształcenie otworzy przed nami drzwi do lepszej przyszłości. Ale kiedy przyszło nam wejść na rynek pracy, rzeczywistość nie zawsze była łaskawa. W Dębicy praca była – zwłaszcza w dużych zakładach ale nie zawsze taka, jaką sobie wymarzyliśmy. Wielu próbowało sił w korporacjach w większych miastach, inni wyjechali za granicę, a jeszcze inni postanowili zostać, otwierając własne firmy, pracując zdalnie lub próbując swoich sił w lokalnym biznesie.
Technologia – nasz sprzymierzeniec i przekleństwo
Widzieliśmy, jak nasze rodzinne miasto się zmienia. Gdy byliśmy dziećmi, największą atrakcją były miejskie festyny i wyprawy na basen otwarty. Dziś Dębica ma galerie handlowe, nowe drogi, rozwiniętą infrastrukturę – ale też te same problemy, co wiele innych mniejszych miast. Żyjemy w epoce, w której wszystko jest na wyciągnięcie ręki – zamówienie jedzenia, praca zdalna, kontakt z ludźmi na drugim końcu świata. Ale jednocześnie czujemy presję – technologii, mediów społecznościowych, nieustannego porównywania się z innymi.

Jacy jesteśmy?
Mówią o nas, że jesteśmy roszczeniowi, że chcemy od życia za dużo. Ale może po prostu nie chcemy godzić się na przeciętność? Chcemy pracy, która daje satysfakcję, a nie tylko wypłatę. Chcemy życia, w którym jest miejsce na pasje, podróże, rozwój. Dębica nauczyła nas wartości – szacunku do pracy, przywiązania do ludzi, ale też tego, że czasem trzeba ruszyć w świat, żeby spełnić marzenia.
My, Milenialsi z Dębicy, jesteśmy pokoleniem, które dorastało między analogowym a cyfrowym światem, między stabilnością a niepewnością, między dzieciństwem na podwórku a dorosłością pełną wyzwań. Ale jedno jest pewne – nauczyliśmy się przetrwać. I choć czasem zastanawiamy się, co dalej, wiemy jedno: to my budujemy przyszłość – dla siebie, dla naszych dzieci i dla naszego miasta.