Losy podkarpackich zamków, pałaców i dworów stanowią niezbywalne świadectwo niełatwej historii dzisiejszego Podkarpacia. Pośród tych, które przetrwały do naszych czasów odnaleźć możemy takie, o których jakby zapomniano. Przykładem są tutaj pozostałości po dawnym majątku w Zawadzie koło Dębicy.
W wydanym przed I wojną światową „Ilustrowanym przewodniku po „Galicyi, Bukowinie, Spiszu, Orawie i Śląsku Cieszyńskim” autorstwa Mieczysława Orłowicza znaleźć możemy taką oto poświęconą Zawadzie koło Dębicy informację: „6 km na wschód [od Dębicy-przypis AW] wieś Zawada z parkiem i pałacem hr. Raczyńskiego, pełnym dzieł sztuki; zwiedzać można za pozwoleniem zarządu”. Wiadomość tą powtórzono również w powojennym wydaniu przewodnika, jednakże była już ona mocno nieaktualną. Rosyjska okupacja Galicji odcisnęła swoje tragiczne piętno również w Zawadzie.
Kasztel Ligęzów
Wieś Zawada pojawia się na arenie dziejowej w XIII wieku. Wspomina ją także Jan Długosz. Początki zamku w Zawadzie nie są dokładnie znane i wiąże się je z możnym rodem Ligęzów. Pod koniec XVI wieku władzę nad okolicznymi dobrami objął Stanisław Ligęza z Bobrku. Jego syn Achacy Wojciech Ligęza (zm. 1678) stał się najprawdopodobniej pierwszym budowniczym zawadzkiego zamku, czy też właściwie obronnego kasztelu. Po bezpotomnej śmieci jego syna – Jana Kazimierza – majątek przypadł w testamencie jego siostrze Felicji, żonie Jana Walewskiego. Z Ligęzami wiąże się także zamkowa legenda, wg. Mikołaj Ligęza (ok.1530-1603) nie lubił Zawady i wolał przebywać w Bieczu, gdzie też w tamtejszej farze wystawił sobie nagrobek. Kiedy jednak wybudował nowy, okazały zamek, zaczął częściej przebywać w swoich zawadzkich włościach. Pewnej nocy przyszedł do niego diabeł i w ostrych słowach wypominał mu, że postawił nagrobek w Bieczu, a nie w Zawadzie. Kasztelan przeżegnał się i skropił diabła święcona wodą. Diabeł zniknął jednak sytuacja powtarzała się co noc. W końcu pewnej nocy, podczas burzy diabeł postanowił spalić zamek, ale jako iż ten był poświęcony, nie udało mu się owego zamiaru zrealizować. Aby zemścić się diabeł usypał dwa pagórki zwane czarcimi mogiłami, które zasłaniały dostęp słonecznego światła do zamku. Stały one tam aż do dnia śmierci Mikołaja Ligęzy.
Należy nadmienić, że także Ligęzom prawdopodobnie zawdzięcza Zawada fakt, iż pod koniec XVI wieku pojawił się w niej cudami słynący wizerunek Matki Boskiej z dzieciątkiem, początkowo umieszczony w zamkowej kaplicy.
Zamek Radziwiłłów
W 1703 roku władzę nad Zawadą objął syn Jana Walewskiego – Kazimierz, stolnik sieradzki, który odstąpił Zawadę Janowi Jerzemu Przebendowskiemu (1638-1729), podskarbiemu koronnemu, który z kolei przekazał ją swojej córce Dorocie Henryce (zm. 1755). Ta wniosła go w posagu poślubiając na pocz. XVIII wieku ks. Jana Mikołaja Radziwiłła (1681-1729), wojewodę nowogrodzkiego. Po jego śmierci administrację nad zawadzkimi dobrami przejął w 1729 roku Franciszek Bieliński (1683-1766) – marszałek wielki koronny, drugi mąż wspomnianej Doroty Henrietty. W 1766 roku odziedziczył je wnuk wspomnianego już powyżej Jana Mikołaja – ks. Michał Hieronim Radziwiłł (1744-1831), od którego dobra zawadzkie przejęła jego bratanica Anna Elżbieta, córka ks. Dominika Radziwiłła, krajczego litewskiego. W skład dóbr Radziwiłłów zwanych „państwem dębickim” wchodziły obok Zawady i części pobliskiej Dębicy: Nagawczyna, Góra Motyczna, Stobierna, Bobrowa, Braciejowa, Kawęczyn, Pustynia, Sepnica, Południk.
Pałac Raczyńskich
Anna Radziwiłł w 1816 roku wniosła zamek wraz z całymi dobrami w wianie ślubnym hr. Atanazemu Raczyńskiemu z Małaszyna (1788-1874), ambasadorowi Prus w Lizbonie i Madrycie, który pierwotnie planował przeznaczyć zamek na siedzibę rodową byłego arcybiskupa gnieźnieńskiego Ignacego Raczyńskiego (1741-1823). Zamiar ten nie został jednak ostatecznie zrealizowany (biskup zamieszkał w pałacu w Brzozowie), ponieważ Raczyński wszedł w posiadanie zamku dopiero po procesie sądowym z Radziwiłłami w 1819 roku. Rozpoczął się trwający kilkadziesiąt lat okres przebudowy zamku, czy też właściwie jego podniesienia z ruiny, w jaką popadł na przełomie XVIII i XIX wieku. Sam Atanazy Raczyński w liście do „Przyjaciela Ludu” pisał: „Gdy w roku 1819 majątek ten objąłem, zastałem zameczek zawadzki po części ruiną, po części składem zboża. Wieże dwie równe były z ziemią, inne dwie nie miały tej wysokości jak dziś […]. W roku 1820 przedsięwziąłem restaurację, a po części nowe wystawienie rozsypanych murów”. W efekcie prowadzonych prac powstała okazała, utrzymana w neogotyckim stylu, czterobasztowa, piętrowa, pokryta dwuspadowym dachem rezydencja. Jej główną, wschodnią fasadę zaprojektował znakomity, pruski architekt Karol Fryderyk Schinkl (1781-1841). Pozostałe fasady zamkowe wykonane zostały zgodnie z rysunkami autorstwa samego Raczyńskiego. Wówczas też od strony południowego zachodu zostało dobudowane do zamku dodatkowe skrzydło z schodkowatymi szczytami, które stanowi obecnie jedyną zachowaną część zamku.
Galicyjski podróżnik, pamiętnikarz i obserwator życia tamtych czasów Franciszek Prek pisał o pobycie w Zawadzie w sierpniu 1826 roku: „Wieczorem stanęliśmy w Zawadzie […] zostawiłem w oberży państwa Wolańskich, a sam poszedłem do pałacu. Powierzchowność jego zastanowiła mnie, bo nic dotąd podobnego nie widziałem. Ta budowa po każdym rogu ma wieżyczkę i podobna jest do meczetu, ile w rysunkach zdarzyło się je widzieć. Ogród ładny, nowo założony otacza ją. Wewnątrz dom w dziwnie pięknym guście ubrany. Pan Raczyński podróżował, wiele rzeczy z zagranicy przywiózł, szczególnie z Włoch, mnóstwo pięknych obrazów”. Owa kolekcja dzieł sztuki nie zabawiła jednak na zamku długo. Atanazy Raczyński uznany kolekcjoner i znawca zachodnioeuropejskiego malarstwa w połowie lat 50. XIX wieku przeniósł zgromadzone w Zawadzie dzieła sztuki początkowo do wielkopolskiego Rogalina, a następnie do swojej berlińskiej rezydencji, którą co warto dodać jego syn Karol Edward Raczyński sprzedał w 1881 roku, a na jej miejscu wybudowany został okazały gmach niemieckiego parlamentu Reichstagu. Decyzji o wywiezieniu zawadzkich zbiorów mogły sprzyjać także wydarzenia, które kilka lat wcześniej przetoczyły się przez Galicję i chociaż sam zamek i jego domownicy nie ucierpieli podczas rabacji 1846 roku to jednak pamięć o nich w rodzinie pozostała. Kilkadziesiąt lat później tak owe wydarzenia opisywał proboszcz w Gumniskach, znany pisarz ludowy ks. Jan Perges: „Banda chłopstwa napadając zamek w Zawadzie, przestraszona wojskiem – w jednej osobie przez śmiałego obrońcę Popiela się przedstawiającego – dała drapaka od murów i rozdzieliła się na dwie części, jedni polecieli na wschód ku Paszczynie i Sepnicy, a drudzy na zachód ku Dębicy […]. Dzielny obrońca Pająk rozpalał we wszystkich oknach światło i krzyczał przeróżnymi głosy, raz po polsku, drugi raz po niemiecku, jakby na wojsko do ataku, biegając od okna do okna. Wszędzie widziała zgraja w oknach zbroję, a tak odgrywając sam nieprzyjaciela, odgonił go postrachem od zamku”.
Warto zaznaczyć, że zarówno Atanazy, jak i w późniejszych latach jego następcy rzadko przebywali w Zawadzie, przedkładając nad nią swoje wielkopolskie dobra ze słynnym Rogalinem na czele. Nie może to zresztą dziwić. Związani z pruskim dworem zdecydowanie bardziej czuli się u siebie w rodzinnej Wielkopolsce niż w odległej, austriackiej Galicji.
Po śmierci Atanazego majątek zawadzki przeszedł w ręce jego syna hrabiego Karola Edwarda Raczyńskiego (1817-1899), który przekazał go synowi swojego stryjecznego brata Rogera Maurycego Raczyńskiego (1820-1864) – hr. Edwardowi Aleksandrowi Raczyńskiemu (1847-1926). Edward Aleksander pochodził z poza małżeńskiego związku swojego ojca Rogera z księżną Zenaidą z Hołyńskich Lubomirską. Cała sprawa była tajemnicą poliszynela. Kiedy ta urodziła syna, Roger zawarł fikcyjne małżeństwo z Marią Gottschall, która pod warunkiem otrzymywania stałej pensji oraz zwolnienia z obowiązku zajmowania się dzieckiem, uznała je za swoje. Edward Aleksander Raczyński zasłynął przede wszystkim jako twórca wielkiej galerii obrazów i rzeźb w Rogalinie, ale w pamięci mieszkańców podkarpackiej Dębicy zapisał się jako mecenat, bez którego pomocy wiele przedsięwzięć jak chociażby budowa gmachu Sokoła lub budynku gimnazjum, nie doszłoby do skutku.
Zagłada
Niestety I wojna światowa przyniosła kres pałacowi w Zawadzie. Na skutek postępującej ofensywy wojsk rosyjskich, 23 września 1914 roku, Austriacy opuścili ufortyfikowany przez siebie zamek. Zajęty przez Rosjan został przez nich wieczorem 27 września 1914 roku podpalony: „Rosjanie dn. 27. Września około godziny 6 wieczór, zabrawszy co się dało, podpalili dawną siedzibę Ligęzów. Niebawem wszystko stanęło w płomieniach, z pośród których od czasu do czasu było słychać huk strzałów – to strzelały naboje przez Austriaków na zamku zostawione. O godz. 11 wieczorem ze wspaniałego zamku, w którym mieściła się piękna biblioteka, galeria obrazów, zbiory hr. Atanazego Raczyńskiego, pozostały tylko sterczące, okopcone mury, świadczące o znikomości wszystkiego co ziemskie” – pisał w latach 20. XX wieku ks. Władysław Szołdrski w książeczce poświęconej cudownemu obrazowi maryjnemu z pobliskiego sanktuarium. Faktycznie jednak, jak już wcześniej była mowa, owa osławiona kolekcja dzieł sztuki zapewne nie znajdowała się już wówczas w Zawadzie. Brak na to materiałów źródłowych, a ks. Szołdrski swoją relację opierał na wspomnieniach okolicznych mieszkańców, którzy w dużej mierze jednak na samym zamku nie mieli okazji bywać i powtarzali zasłyszane i przekazywane w domach opowieści. Całości zniszczeń dopełniła się wiosną 1915 roku, kiedy wycofujący się Rosjanie powtórnie podpalili zamkowe ruiny.
Afrykańska willa
Na początku lat 20. XX wieku, Edward Bernard Raczyński (1891-1993), syna Edwarda Aleksandra, przystąpił do porządkowania terenu. Zamkowe ruiny zostały rozebrane, a obok zachowanego fragmentu dawnego pałacu wybudowana została elegancka willa utrzymana w typie willi śródmiejskiej. Jej front został zróżnicowany przez boczne ryzality, pomiędzy którymi nad wejściowym tarasem usytuowany został wsparty na czterech kolumnach taras. Wspomniane ryzality przyozdobione zostały wieńczącymi je falistymi szczytami, w których umieszczono owalne okienka, usytuowane ponad półkolistymi oknami pierwszego piętra. Całość nadawała budowli nieco secesyjny wyraz. Warto odnotować, że jest ona nieco zmienioną kopią słynnej Groote Schuur – znajdującej się w Cape Town w Republice Południowej Afryki, rezydencji Cecila Rhodesa (1853-1902), brytyjskiego polityka kolonialnego, przedsiębiorcy, uchodzącego za odkrywcę złóż diamentów w Rodezji, a obecnie pełniącą funkcję rezydencji prezydenta RPA. Zawadzka willa Raczyńskich urządzona była niezwykle nowocześnie i imponowała odwiedzającym ją krewnym rodziny i zaproszonym gościom. Anna z Reyów Potocka wspominała: „Zawada […] imponowała. Szczególnie pokoje gościnne. Był pokój żółty, gdzie prześcieradła na łóżku, ręczniki, obicia mebli, firanki tworzyły gamę żółtą, inne niebieską, różową. Obrazy były nowoczesne. W tych czasach różowe prześcieradła zdawały mi się szczytem luksusu”. Raczyńscy rzadko jednak w niej przebywali. Za czasów ambasadorowania Edwarda Raczyńskiego (1891-1993) w Londynie do Polski przyjeżdżali głównie latem i większość tego czasu spędzali w swojej rodowej rezydencji w Rogalinie. Do Zawady zaglądali jedynie na krótkie pobyty trwające od kilku do kilkunastu dni. Spotykali się wówczas z rodziną, czasem przyjeżdżali wraz nimi ich zagraniczni goście, wówczas też odbywały się gwarne towarzyskie spotkania. Zawadzkim majątkiem, w skład którego oprócz Zawady należała także pobliska Nagawczyna z dworem, w okresie dwudziestolecia międzywojennego administrował Włodzimierz Skarbek-Borowski (1898-1972), którego żona Elżbieta była siostrą Cecylii Jaroszyńskiej (1906-1962) drugiej żony Edwarda Raczyńskiego. Pod koniec lat 20. XX wieku zawadzki majątek Raczyńskich liczył 1090 ha, a jego ozdobą była nieduża stadnina koni.
Po II wojnie światowej majątek Raczyńskich został znacjonalizowany przez państwo i zamieniony w PGR. Umieszczono w nim również stadninę koni. Po 1989 roku całość mocno podupadła i zaczęła obracać się w ruinę. Obecnie jest własnością prywatną.
autor; Arkadiusz S. Więch