Nie ma chyba takiego wędkarza nad Wisłoką, który nie złapałby na wędkę klenia. W rzece roi się od maluchów wielkości 10-20 cm, ale prawdziwym wyzwaniem są te wielkie sztuki ważące nawet 2-3 kg i mierzące po 40 cm.
O tej porze roku klenie biorą na wszystko. Na robaki białe czy czerwone, wiśnie czy czereśnie oraz na blachę. Przynętę atakują zdecydowanie, ale tylko małe sztuki. Duże są bardzo ostrożne.
-Widziałem kiedyś taką scenę. Stałem na moście na Kościuszki i patrzyłem na ryby w rzece. Obok głównego nurtu żerowało stado sporych kleni. Tak 40-50 cm. Na drugim brzegu wędkarz łapał na spining. Wrzucił blachę blisko żerującego stada, co wywołało zainteresowanie jednej z ryb. Blacha ściągana przez wędkarza wirowała w wodzie. Kleń podpłynął do niej i obserwował ją. Płynął tak kilka metrów bacznie się przyglądając czerwonej błystce. Ale nie zaatakował. Po chwili wrócił do stada – mówi wędkarz od lat łowiący ryby w Wisłoce. Potem już żadna ryba nie interesowała się rzucaną przez wędkarza blachą. Tego dnia w tym miejscu nic nie udało się mu złapać, mimo, że ryb w rzecze nie brakowało.
Kleń to piękna ryba potrafiąca walczyć na żyłce. Szybko jednak traci siły i daje się łatwo holować. Jeśli ktoś próbował jej mięsa to czekało go rozczarowanie. Kleń ma niesmaczne mięso. Lepiej złowioną rybę sfotografować i wypuścić po złowieniu do rzeki.