Fetor – tak można określić woń jaka unosi się wokół oczyszczalni ścieków w Głowaczowej. Doprowadzeni do wściekłości mieszkańcy swoją złość wyładowują na pracownikach oczyszczalni. Ale oni nie są winni tej sytuacji.
Smród wokół oczyszczalni w Głowaczowej obejmuje obszar kilku kilometrów kwadratowych. Pech chce, że akurat na tym terenie pobudowało się wielu ludzi, którzy liczyli na spokojne życie na wsi. Ale srodze się przeliczyli.
– To koszmar, a nie życie w takim miejscu – mówi jeden z mieszkańców sąsiadujących z oczyszczalnią. Śmierdzi okropnie, najgorzej wieczorem w weekendy. Najgorsze jest to, że nie ma nadziei na poprawę. Śmierdzi każdego dnia, dzień w dzień.
Ludzie mają pretensję do pracowników oczyszczalni. Dziś kilku z nich usłyszało wiele ostrych słów od mieszkańców wsi. Ale nie oni są winni, oni tam tylko pracują.
Za lokalizacje oczyszczalni odpowiedzialne są władze gminy z wójtem Józefem Chudym na czele. To za jego rządów powstał ten obiekt, który wójt ogłaszał jako swój wielki sukces. Teraz ten sukces, to prawdziwa gehenna dla mieszkańców Głowaczowej, zwłaszcza tych, którzy mieszkają w pobliżu oczyszczani.
-Zapraszamy na śmierdzące wakacje do naszej pięknej Głowaczowej. Wokół lasy, rzeka, która kiedyś była czysta jak łza, cudnee widoki i smród z oczyszczalni. Super wizytówka – ironizuje nasz rozmówca.