W drugiej połowie dziewiętnastego wieku w Dębicy na 2309 Żydów przypadało 1290 katolików. Z chwilą podziału miasta na Starą i Nową Dębicę Żydzi osiedlili się w nowej części miasta rozpoczynając nowy etap w rozwoju handlu i przemysłu. Licznie wyrastały nowe domy, zakłady, fabryki, w większości żydowskie. Dębica, podobnie jak Ropczyce i Sędziszów, była miastem żydowskim. Była, ale już nie jest. Do dziś dawni mieszkańcy miasta „żyją” w aktach własności dębickich domów, ulic i placów.
Dziś Dębica licząca blisko 50 tys. mieszkańców, pełna jest nieruchomości pożydowskich, chociaż przedstawicieli tej narodowości trudno spotkać na dębickim Rynku. Wraz z rozwojem miasta dębiccy Żydzi obrastali w siłę i bogactwa materialne. Niejednokrotnie mając poparcie ziomków i potrzebne finanse wykupywali sklepy, domy, a nawet całe kamienice.
Otwarcie linii kolejowej Karola Ludwika w 1856 roku wykorzystali przede wszystkim Żydzi, skupiając się przy kolei (ze względu na łatwość dostaw i wywozu towarów), którzy jednocześnie podnieśli ceny za mieszkania nawet trzykrotnie (nota bene ceny mieszkań w Krakowie były niższe). Rynek jako centralna część Nowej Dębicy skupiał Żydów, którzy wokół niego zakładali sklepy, zakłady rzemieślnicze. Zazwyczaj znajdowały się one na zapleczu domów mieszkalnych.
W okresie międzywojennym popularne było powiedzenie „Wasze są ulice, nasze kamienice”, które doskonale określało status Żydów w Dębicy. Żydzi byli społecznością hermetyczną, dzięki czemu stanowili silną konkurencję dla katolików. Niejednokrotnie przy jednym sklepie polskim powstawały dwa żydowskie. Do licznych przedsiębiorców żydowskich posiadających nieruchomości w Dębicy należeli m in.: Izrael Hauser (właściciel drukarni), Nathan Grunspan (właściciel fabryki taczek), Chaim Herszlak (właściciel piekarni).
Druga wojna światowa spowodowała, że dębicka ludność żydowska stanęła przed obliczem zagłady. Ich życiowy dorobek zagrabiony został przez Niemców. Część tych, którzy przeżyli wojnę, wyemigrowało za granicę, nieliczni pozostali w Dębicy (m in. Lewi Littman i Getzel Herszlak, którzy prowadzili piekarnie przy ulicy Piekarskiej).
Dziś w Dębicy nie ma już Żydów, pozostały ich domy, place, drogi i w księgach wieczystych wielu dębickich nieruchomości wciąż figurują oni jako ich właściciele. Najczęściej oni i ich spadkobiercy nie żyją, zamordowani podczas ostatniej wojny. Ich dawna własność dziś jest użytkowana przez różne osoby i instytucje, w świetle prawa jednak nie są ich właścicielami.
Nie mogą ich więc np. sprzedać, bo w świetle prawa są one własnością Żydów. Czasem jeden budynek np. ten, w którym mieści się apteka przy ul. Rzeszowskiej, ma wpisanych w księgi kilkunastu właścicieli. Prawdopodobieństwo, że ktokolwiek z nich przeżył jest bliskie zeru. Do Sądu Rejonowego w Dębicy rocznie wpływa kilka spraw o stwierdzenie zasiedzenia tych nieruchomości. To jedyna możliwość stania się właścicielem np. domu, w którym zamieszkuje się dziesiątki lat, płaci się od niego podatki itp. Wcześniej umieszcza się odpowiednie ogłoszenie w Monitorze Sądowym, w Urzędzie Miejskim i Sądzie Rejonowym. Dla nieobecnego właściciela ustala się kuratora reprezentującego jego interesy w tej sprawie. Jeżeli właściciel lub jego spadkobiercy nie zgłoszą się, dzisiejszy użytkownik może stać się pełnoprawnym posiadaczem domu, placu itp.
Przez cały okres powojenny żydowską własnością był najsłynniejszy budynek, w którym mieściła się kiedyś redakcja Ziemi Dębickiej, Dom Partii przy ulicy Rzeszowskiej 15. Partia użytkowała go bez płatnie w zamian za utrzymanie w dobrym stanie technicznym. Po roku 1989 w całym kraju działała komisja do spraw likwidacji majątku PZPR. Za majątek partii uznano również jej dębicką siedzibę i przejęto go na potrzeby Urzędu Pracy. Szybko jednak o swoje prawa upomnieli się żyjący właściciele i Urząd Pracy zmienił swoją siedzibę na obecną przy ulicy Cmentarnej.
źródło: Przegląd Dębicki luty 2002/B.Ś., K.Cz.