Historia Zawady nierozerwalnie związana jest ze świątynią, gdzie od wieków czcią otaczany jest obraz Matki Boskiej Zawadzkiej. Kiedyś była to niewielka kaplica, dziś na jego miejscu znajduje się piękny kościół. W głównym ołtarzu wystawiony jest obraz przedstawiający Matkę Boską z Dzieciątkiem.
Tak naprawę nigdy nie udało się ustalić gdzie on powstał i przez kogo został namalowany. W XV i XVI wieku w Rzymie i różnych częściach Europy rozprzestrzeniał się kult Matki Boskiej Śnieżnej. Liczne kopie obrazu, który znajduje się w Bazylice Matki Bożej Większej w Rzymie były wykonywane dla potrzeb kultu maryjnego, i jest bardzo prawdopodobne, że jedna z nich trafiła do pałacu rodu Ligęzów, właścicieli dóbr zawadzkich do których należała Zawada. Ligęzowie zabierali obraz ze sobą na wyprawy wojenne polecając się opiece Bożej Rodzicielki. Początkowo znajdował się on w kaplicy zamkowej, szybko jednak rosnący kult i wypraszane za wstawiennictwem Matki Boskiej łaski sprawiły, że rozwijał się ruch pielgrzymkowy do Zawady. Ligęzowie wybudowali specjalna kaplicę, aby udostępnić obraz pielgrzymom. Jednak wkrótce i to miejsce okazało się niewystarczające i zdecydowano na przeniesienie wizerunku na zawadzkie wzgórze, gdzie przebywa do dziś. Tam też powstał pierwszy kościół który Achacy Ligęza wybudował dziękując za łaskę uzdrowienia półtorarocznego syna Kazimierza.
Achacy Ligęza był jednym z pierwszych świadków których przesłuchiwała komisja powołana przez biskupa krakowskiego Piotra Gembickiego. Komisja miała za zadanie przeprowadzenie dochodzenia, które miało udokumentować łaski i cuda jakich za pośrednictwem Matki Boskiej obecnej w cudowny wizerunku doświadczali mieszkańcy Zawady i przybywający tu pielgrzymi. Achacy Ligęza zeznał, że pięć razy doświadczał za przyczyną Matki Boskiej cudownych wydarzeń. Dwukrotnie ocalał z epidemii cholery i dwa razy uszedł z życiem z grożących mu niebezpieczeństw. W 1648 roku jego ukochany syn Kazimierz ciężko zachorował. Dziecko miało wówczas półtora roku. Umierającego chłopczyka przywiózł do kościoła w Zawadzie i położył go na stopniach ołtarza. W czasie odprawiania mszy świętej dziecko cudownie ozdrowiało. Komisja zebrała 47 zaprzysiężonych zeznań od ludzi, którzy w cudowny, niewytłumaczalny sposób doznawali uzdrowień i innych niezwykłych wydarzeń za wstawiennictwem Matki Boskiej. 18 września 1654 roku ogłoszono, że obraz Matki Boskiej w Zawadzie jest faktycznie łaskami słynący. Od tej pory kult Matki Boskiej Zawadzkiej zataczał coraz szersze kręgi a Ona nie szczędziła łask proszącym o nie ludziom.
W 1874 roku epidemia cholery nawiedziła Bobrową w parafii Nagoszyn. Wówczas Michał Kołodziej dwukrotnie zorganizował pielgrzymki do Zawady błagając o ratunek dla mieszkańców wsi. Zaraza ustąpiła a od tej pory mieszkańcy parafii Nagoszyn do której należała wówczas Bobrowa organizują w maju pielgrzymkę do Zawady dziękując za tamto ocalenie. Ten zwyczaj trwa do dnia dzisiejszego.
Jedno z najbardziej tajemniczych wydarzeń miało miejsce podczas I Wojny Światowej. Z pozycji rosyjskich znajdujących się na wzgórzach naprzeciw kościoła wystrzelono pocisk armatni wymierzony w główny ołtarz. Na torze jego lotu znajdowała się niewielka wówczas akacja, w której pień wbiła się lecąca kula. Pocisk nie eksplodował. Przez długie lata drzewo z wbitą weń armatnią kulą rosło u stóp zawadzkiego wzgórza. Kilkanaście lat temu z powodu wieku musiano ją ściąć, ale fragment pnia z pociskiem pozostawiono, w tym miejscu gdzie rosło drzewo. Stoi tam do dnia dzisiejszego.
Po zakończeniu I Wojny Światowej wieść o tym wydarzeniu jeszcze bardziej umocniła kult Matki Boskiej Zawadzkiej, wśród wiernych, którzy w niełatwym wojennym okresie początku XX wieku licznie zanosili jej swoje prośby, dziękczynienia i błagania.