Gmina Dębica przekaże 10 tysięcy złotych dla Bogusława Kłuska i jego rodziny. Mieszkańcy Stobiernej stracili stajnię ze zwierzętami, które były głównym źródłem ich utrzymania. – Gmina nie ma zbyt wiele możliwości na pomoc materialną w takich przypadkach, jednak zważywszy na trudną sytuację tej rodziny uznaliśmy, że w obecnej chwili potrzebna jest także taka pomoc doraźna – mówi Stanisław Rokosz, wójt gminy Dębica.
Podczas pożaru, który wybuchł 30 stycznia około południa spaliło się 10 koni, dwie owce, koza, kaczki i kilkadziesiąt sztuk drobiu. Spłonął także sprzęt rolniczy. – Ogień pojawił się gdzieś w piwnicy i stamtąd buchnął do góry na stajnie i stodołę- mówi Bogusław Kłusek. – W domu była tylko żona z 13 – letnim synem. Niestety udało się uratować tylko jednego konia.
Podczas akcji ratowania koni 13 – latek poparzył się. Nie dał rady wejść po kolejne zwierzęta. Ogień szybko się rozprzestrzenił. Zwierzęta najpierw zaczadziły się, potem spaliły. Pierwsi na miejsce przyjechali strażacy z Łączek Kucharskich. Potem dojechali kolejni strażacy. Akcja trwała sześć godzin. Pożar gasiło 44 strażaków z 10 zastępów PSP i OSP.
Wójt Stanisław Rokosz wraz z zastępcą Zdzisławem Siwulą, pracownikami GOPS i Straży Gminnej przyjechał do pogorzelców z ofertą pomocy. Zniszczenia na wszystkich zrobiły przygnębiające wrażenie. – Właściciel gospodarstwa jest bardzo lubiany, często podnajmował się by zwieść ludziom drzewo z lasu, woził nowożeńców bryczką do ślubu czy przy innych okazjach – mówią mieszkańcy Stobiernej. – Konie były głównym źródłem utrzymania tej rodziny.
Przy porządkowaniu pogorzeliska pracowali przyjaciele rodziny, sąsiedzi, strażacy OSP i mieszkańcy kilku okolicznych wiosek, którzy dowiedzieli się o nieszczęściu jakie dotknęło tą rodzinę.
Podczas pożaru, który wybuchł 30 stycznia około południa spaliło się 10 koni, dwie owce, koza, kaczki i kilkadziesiąt sztuk drobiu. Spłonął także sprzęt rolniczy. – Ogień pojawił się gdzieś w piwnicy i stamtąd buchnął do góry na stajnie i stodołę- mówi Bogusław Kłusek. – W domu była tylko żona z 13 – letnim synem. Niestety udało się uratować tylko jednego konia.
Podczas akcji ratowania koni 13 – latek poparzył się. Nie dał rady wejść po kolejne zwierzęta. Ogień szybko się rozprzestrzenił. Zwierzęta najpierw zaczadziły się, potem spaliły. Pierwsi na miejsce przyjechali strażacy z Łączek Kucharskich. Potem dojechali kolejni strażacy. Akcja trwała sześć godzin. Pożar gasiło 44 strażaków z 10 zastępów PSP i OSP.
Wójt Stanisław Rokosz wraz z zastępcą Zdzisławem Siwulą, pracownikami GOPS i Straży Gminnej przyjechał do pogorzelców z ofertą pomocy. Zniszczenia na wszystkich zrobiły przygnębiające wrażenie. – Właściciel gospodarstwa jest bardzo lubiany, często podnajmował się by zwieść ludziom drzewo z lasu, woził nowożeńców bryczką do ślubu czy przy innych okazjach – mówią mieszkańcy Stobiernej. – Konie były głównym źródłem utrzymania tej rodziny.
Przy porządkowaniu pogorzeliska pracowali przyjaciele rodziny, sąsiedzi, strażacy OSP i mieszkańcy kilku okolicznych wiosek, którzy dowiedzieli się o nieszczęściu jakie dotknęło tą rodzinę.