Od kilku lat mieszkańcy Głowaczowej i Grabin muszą zmagać się z nieznośnym smrodem. Śmierdzi w okolicach oczyszczalni ścieków w Głowaczowej oraz woda w Grabiniance na długości kilku kilometrów.
O tym, że to z pewnością oczyszczalnia zatruwa smrodem okolicę wiedzą mieszkańcy Głowaczowej i Grabin. Władze zdają się problemu nie dostrzegać.
Przed wybudowaniem oczyszczalni te rejony słynęły z krystalicznego powietrza. Wokół są lasy, w Grabiniance wędkarze łowili pstrągi – mówi jeden z mieszkańców Głowaczowej, pragnący zachować anonimowość. Niejednokrotnie smród od oczyszczalni jest tak wielki, że trudno wytrzymać. Zwłaszcza latem, gdy zbliża się wieczór i robi się chłodniej. Fetor jest straszny. Oczyszczalnię w Głowaczowej wybudowano kilka lat temu. Początkowo podłączono do niej mieszkańców Głowaczowej Przyborowa i niewielkiej części Grabin. W 2010 roku do sieci przyłączono pozostałą, znacznie większą, część Grabin i od tego czasu zaczęły się problemy. Śmierdzieć zaczęła również woda w rzece i to na odcinku nawet kilku kilometrów od oczyszczalni.
Grabinianka to “rzeka mojego dzieciństwa” – mówi piszący te słowa. Będąc dzieckiem kąpałem się w niej w lecie, łapałem ryby pstrągi, płocie, klenie. Kiedyś występowały tu również strzeble potokowe i raki. Dziś od rzeki niejednokrotnie ciągnie smród jak z szamba, dużym ryzykiem byłaby kąpiel latem w tej rzece. Rzeka śmierdzi okresowo w ciągu dnia. Największe nasilenie fetoru ma miejsce wieczorem, czyli w okresie zwiększonego zużycia wody w domach, a co za tym idzie zwiększonego napływu ścieków do oczyszczalni. Faktem jest, że wody w rzeczce śmierdzą daleko od samej oczyszczalni. Smród wyczuwalny jest w okolicach mostu drogowego w Grabinach na drodze ze Straszęcina do Chotowej. Może to dowodzić, że do rzeki okresowo są wpuszczane ścieki niedoczyszczone i to jest źródłem fetoru. Sytuacja ta trwa już kilka lat. Spokojnie, czyli że nie śmierdzi, bywa tylko podczas ostrych zim, gdy rzeka zamarznie. Ale teraz jest lato i smród jest niemiłosierny.